Kolejny raz patrzę na puste już miejsce
na przestrzeń, którą wypełniał twój kształt
na krtani mej ktoś zaciska ręce
a duszę rozrywa żal
na próżno znów czekam pogrążam się w męce
ona odeszła już tam...
z młodej piersi wyrywa się serce
za późno... zostałem sam
czułego spojrzenia nikt ci nie zwróci
ustami nie dotknę twych ust
twoja dłoń już teraz mej nie zaszczyci
pozostał mi tylko ból
on na nią patrzy ona go nie widzi
los z obojga sobie zaszydził
rozerwany latawiec na niebie
jak dwie dusze daleko od siebie
jak dwa światy jeden od drugiego
tysiąc lat świetlnych przez czarne niebo
gdy dzień swym światłem sen rozmywa
obraz ich wspomnień w noc odpływa
rozłączeni przez Ból skazani:
bądźcie razem, lecz ciągle sami
ona odeszła on chce iść za nią
w różnych kierunkach wciąż podążają
teraz podążam gdzie oczy poniosą
gdzie mgła spowija toń
przede mną przepaść pragnę skoczyć
lecz chwyta mnie twoja dłoń...