Whitehouse - Do jutra lyrics

Published

0 183 0

Whitehouse - Do jutra lyrics

VNM: Znowu nie mogę spać, chyba potrzeba by mocnego leku, Za oknem śnieg, zapierdalam w air max'ach do nocnego sklepu. 0,3 sobie opierdolę, z wodą nie z sokiem, po nim w robocie będzie głowa mocnej boleć. Luźno wychodzę z domu, czuję chłód, bo Lód pod podeszwą, ale chuj w to! Jutro trzeba znów robić sos, przez który wylano wiele łez, Bo przeliteruj sos, wyjdzie eS O eS! Wóda już polana w kielon jest, krople etanolu mienią się, Ale nie jak tęcza, nie, w siebie wlewam je. Te refleksy potem męczą mnie, aż mówię do sumienia: PIERDOL SIĘ! Czy naprawdę tak wiele chcę? Spokojny sen o mnie niewiele wie, Nie śpię, a łóżko robię sam, może ścielę źle? Ty! Te zabobony, jebie je! W samego siebie tu wierzę, Bóg nie zobaczy w niebie mnie, nie! 0,3 poszło, myśli zwolniły tryb mocno, Wyłączam lampę, wtedy gaśnie mój mikrokosmos, Myśli milkną, ulga, spotkamy się przed kolejnym snem, Do Jutra! (cuts) Sokół: Mam tyle myśli, że mógłbym wypchać nimi tysiąc kołder, Warszawski wieczór, granatowe niebo wpada do pokoju oknem. Pada deszcz, nawet w środku dopadają krople. Czego chcesz? Nie idę na gołdę. Moja dziewczyna już śpi, ja nie mogę. Dlaczego właśnie dziś zaczynam rozmowę z Bogiem? Ile bym dał, żeby mieć jakąś pewność, Ten sztuczny świat nie jest nas wart, to na pewno, W ciemno ryzykuję, że mijamy sedno, Koncentrujemy swoją moc bezsensu, na daremno Na sprawach, które wagę mają tu mizerną, Niszczymy niebo i robimy z niego piekło. Dlaczego właśnie teraz mnie dopadły takie myśli? Zamykam oczy i już wiem co mi się przyśni. Dobranoc, myśli idą w kimę razem ze mną, Otworzę oczy rano, one już przy mnie będą. (cuts) Hades: Trzeci dzień nie widziałem słońca, dość tego! Księżyc razi moje oczy jak ksenon. Nie śpij, w tym mieście nie śni się, nic nowego, WWA- miasto zła, wszystkiego najlepszego Had! Tak to ja, pewnie chcesz, żebym umarł, Nie oderwiesz mnie od tego jak atomu w molekułach Od paskudnych snów brudnych jak zęby szczura, W złych rękach, byłyby niebezpieczne jak uran. Urodziłem się z mieczem Shoguna I chodzę z koroną, lecz nie uważaj mnie za króla. Żyjemy góra jeden wiek, jeden Bóg wie Ile przez ten czas wykorzystasz szans, ile nie. Jutro też jest dzień, po którym przyjdzie noc, Może to wszystko jest złym snem, a ja brnę w głąb. To chyba lepsze niż chorować na bezsenność W mieście pełnym neonów elektrycznym jak krzesło. (cuts)