White House Records - Sirocco lyrics

Published

0 106 0

White House Records - Sirocco lyrics

[Scrtache: The Returners x2] Stanowimy zagrożenie, w kilku słowach streszczę jasno Kolejna chora melodia, czysty hardcore To ten liryczny potwór, trzyma cię w objęciach To chory rap, pierwszy stopień do piekła [Zwrotka 1: Dejan] Z południowego wschodu wieje, niosę żar w słowach Dla tej sceny, traktują ją jak bankomat To są Kielce, Dejan, czyli gorzki żal Ale kurwa tak swojski jak przydrożny bar Każde słowo to ziarnko piasku Ty nie stawaj mi na drodze ty razem z tą bandą wacków Dziś świętokrzyski wiatr jest niszczycielski raczej To nie jest Szybki Szmal, to lata męki bracie Taki jest mój rap, ty jesteś nie w klimacie? Niby słucham cię, nawet to był kiepski pacierz Myślisz, że umiesz już tańczyć Zjawiam się ja i zdmuchuję cię z planszy Plan trzy dla wszystkich, którzy chcieli być tu Ale zazdrość zastąpiła im smak nowych pomysłów Dla zniewieściałych chłopców, którzy mogą tylko słuchać nas Chuja rozumiecie i ten chuj wam w twarz [Zwrotka 2: Penx] Widzę szczyt, wyjebane, że mi jest pod górę Cwele łapią doła, śmierć na miejscu, właśnie tak dołuję Tak bardzo charytatywnie, bardzo niszczy gniew Celuję w te kurwy na górze, tak, tak, to szczytny cel I dalej walczę z sobą, niech bieda odklepie punkty Wydaje wam się sporo, pora na kasacje kurwy Odkupić winy, nie pomoże rachunek sumienia Zapłacisz słono, jak twoja świnia pęknie z wkurwienia Wiatr w oczy silny, te strzępy porwie, chcę wejść tu z ogniem Jak Stevie Wonder nie widzę cudów i przeszkód w ogóle Sory ryju, zboczyłem z tematu Obrócę w pył te kurwy i tumany skończą w piachu W sumie tyle w temacie, wystarczył przecież wers Chuj mnie czy to skumacie z kim miażdżę, bangier jest Wy durnie szybko zdychacie i każdy jeden śmieć Ty również dziwko zmów pacierz, kozaczysz? Zetnę cię [Zwrotka 3: Hudy HZD] Ja w domu ją połamię, a zajebię przy wszystkich Głodnych mej wizji, co za mnie by zagryźli Kipi od nienawiści psychopatyczny świat Brat tak ci bliski w snach chlasta ci krtań Ja nawiedzam cię tak za dnia jak i po zmroku Zapierdala jak wiatr mój rap po twoim bloku To boli wrogów, nie dociera do nich skutek W ich marzeniach jestem trupem Zdechną ze zniczem w dupie Chcesz czy nie, wrócę, nie ważne którędy Nie unikniesz mnie, tak jak nie unikniesz śmierci Piękny sen przerywam jak lęki Liście drzew we krwi, pętle łamią kręgi Dław się lub przełknij, a ja w imię Pana Hazzidi, ten co złamał widły szatana I wypierdalam, to zamach na demony Wbrew woli tych, co chcieliby zabronić mi [Zwrotka 4: Guzior] Twoją ścieżkę kariery wciągam nosem Źrenice mam jak Hopsin, dawaj więcej mocy Ziomek, zbyt elastyczny by skostnieć Nie jestem Słoniem, a patrz jakie ciosy Się przechadzam po tym jakbym był bossem A ty znasz mnie może maksymalnie, nie wiem, z #Hot16 Gram na emocjach, a sam ich może mam z osiem Guzior, siemaneczko, taki prosty typ Czasami są spanikowani ludzie, co mi o linijki coś tam sapią, hu, hu Muhammad Ali, bo jak nie wyłapali wszystkich panczy wtedy, to teraz wyłapią A najpierw to może, ziom, niech zerkną na siebie Moja stylówa to, nie pierdol, marzenie Mój pułap mieliby może jak wejdą na scenę Jak już wejdą mi na głowę, to nie zejdą na ziemię [Zwrotka 5: Słoń] Stoję w rytualnym kręgu, wokół las i ciemność Ludzie, którzy mnie przyzwali mają maski zwierząt Wywołam czyste szaleństwo, dziki wrzask i terror To mój czas, zredefiniowałem martwy sezon Rzucam kartki w niebo i choć pióro mam lekkie ponoć To teksty jak meteoryt wbijają się w glebę płonąc Wieję grozą, to Sirocco, czaisz Jestem twoją bratnią duszą, możesz mówić do mnie Kain Twórca własnej wiary, odprawiam ceremonię Składam ofiary z dziewic, a niewiernych leczę ogniem Jestem bogiem, moje imię stopi ci plomby w gębie Rozkładam czarne skrzydła, niczym Morbid Angel Płoną kotły w piekle, słychać krzyk w salach tortur Serfuję dziś po tsunami z krwi na nagrobku Przybył bragga potwór, wbijam ci w pysk pałę Zamieniając twój mózgowo-rdzeniowy płyn w parę [Scrtache: The Returners x2] Stanowimy zagrożenie, w kilku słowach streszczę jasno Kolejna chora melodia, czysty hardcore To ten liryczny potwór, trzyma cię w objęciach To chory rap, pierwszy stopień do piekła [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]