WalChuck - Church lyrics

Published

0 164 0

WalChuck - Church lyrics

1.Ostatnie pół roku ? Pasmo porażek Już sam nie wiem co robic i powoli tracę wiarę A miałem miec sukces, go miałem na dłoni Zanim zdążyłem zacisnąc pięśc, uciekł jak balonik W co mam wierzyc ? w siebie już chyba nie umiem Bo to dziwne uczucie gdy twoje pięc minut mija w sekundę A chciałbym cofnąc czas, wtedy poszedłbym w drugą stronę Dzis nie musiałbym się bac, że jutro równa się koniec Moją głowę ogarnia nerwica, bo czuje presję otoczenia Znów pęka kolejne pół litra, żeby uspokoic w duszy szum Kolejny poranek sprawia że nie chce sie budzic ze snu A kolejna zakrapiana noc pomaga mi wieszac na to chuj I nic z tego, przyjąłem werterowski los Odpuszczam sobie życie, niech się dzieje co chce A chce więcej moje ego, lecz dusza odpuściła to Może w następnym życiu będę skazany na sukces ? 2.Jeśli nadzieja jest matką głupich to właśnie zostałem sierotą chyba I sam muszę toczyc tą kulę mając na twarzy uśmiech Syzyfa Ciąglę pod górę, już rzadszy mam tlen, ciężej oddycham,bo dusi to mnie Nie nie jest okej, nie radzę se, ataki paniki mam, jest ze mną źle Pieprzony stres, boję się, co przyniesie jutro Kolejny dzień, nawet na prochach już nie mogę usnąc Może to gra, ktoś bawi się mną, czując w tym roskosz Słaba ta postac, kurwa, miałem byc czarnym koniem nie owcą A chciałem leciec, więc lece w dół, spadam A razem ze mną na dno leci zachwiana moja wiara Jestem cierpieniem Które potrafi dostarczac blizny Bo moje życie to instrukcja, jak zawieśc bliskich, wszystkich