TMK aka Piekielny - Byłem lyrics

Published

0 90 0

TMK aka Piekielny - Byłem lyrics

[Zwrotka 1: Ergo] Byłem kiedyś zakochany, była moim oczkiem w głowie Jak szybko przyszło, tak szybko prysło, ci powiem Staram się dbać o zdrowie, chociaż różnie bywa Za to do dziś zakochany kompletnie jestem w rymach Dużo spraw po mnie spływa, inaczej bym oszalał Już nie będziesz moim światem, choćby ci się on zawalał I tak z nałogu na nałóg, powiem, mam z tym problem I przyznaję się bez bólu, że nie dorosłem Zaufałem, bo myślałem, że będzie inaczej Straciłeś kolegów przez twoje zachowanie Alkohol to zło gdy go przedawkujesz Flaszka dla ciebie to sok, bez niej zwariujesz Szczerze? Wpadłem w szok po tym co zrobiłeś Miałem cię za kumpla, a mam cię za świnię Ręki ci nie podam po odkrytych faktach Zostało ci jedynie już liczyć na farta, ty [Refren: Sample] [Zwrotka 2: TMK aka Piekielny] Dobra, bo to już, kurwa, nawet nie jest śmieszne (?) dookoła i każda pyta kim jestem Mam sto tysięcy rymów, sto tysięcy widzę luster Do pełni szczęścia chcę sto tysięcy w gotówce Rap mnie zawiódł więcej razy niż ja ludzi, a to trudne Trochę krwawię, gdy mój azyl przypomina bardziej burdel Szczeniak, zakochany byłem w rapie niczym kundel Dziś nie wiem kiedy rzucę tu i dokąd jeszcze pójdę Mam wspólne marzenia z kimś, kto oddaje mi swój czas I nie pyta mnie co chwilę "a jak myślisz?", kurwa, gulczas Kolejna runda, świat mi mówi "stań do walki" Matka w końcu już nie myśli o mnie jak o marnotrawnym Ziomki to pionki tak często, to straszne Wystarczyło dać im tylko większą planszę I wyszło, że nie jeden to bukiet, bez zasad frajer Środkowy w ich stronę, co mi więcej pozostaje [Refren: Sample] [Zwrotka 3: Pajac] Kilka lat na grubej bazie, pozacierane relacje Głowa do góry i za sklepem, tak jak zawsze Co chwilę w domu inna spała, butelka wciąż ta sama Rano ja też wychodzę lecz w inną stronę, nara Ziomki z parafii, gramy al dente Mówią "ogarnij, rób rap", a się nie chce Zakochany parę razy, łeb urwało mi i serce Dobry fundament ze mnie pod cudze szczęście Potem płyta, lecą numery, byłem nie w stanie Jakiś odbiór i ucichło, nie liczyłem, że mi wpadnie Na czachówku moje serce ale już tam nie mieszkam Wyjebało mnie za miasto żebym w końcu otrzeźwiał Byłem jak zombie, praca i bombing, melanże, ziomki W życiu pod górę, trochę rzuca na boki I jadę dalej, łapiemy fale, żyję jak widać Głowa do góry i niech zagra muzyka [Refren: Sample] [Zwrotka 4: Goliniak] Nie było nas, w sumie dzisiaj to wspomnienie Nie było nas w życiu, do ciebie nigdy nie biegłem Goniłem to co piękne, w czym można szukać słów Ty byłaś taka pusta, strzał zwykły #blow_b**bs Chciałem dosięgnąć chmur, pięknej poezji z ust Nie było w nas natchnienia, jakby dźwięk odebrał słuch Mówiłem "co chcesz mów, a ja zdania już nie zmienię" Dlatego tyle wersów wypełnia moje kieszenie Przez myśli, odkupienie zbawiłem własny los Choć nigdy nic nie zmyje danych ran, krwawych rąk Wrażliwy wciąż, co bądź, chciałem byś była tu Nie pozwoliłem odejść, kiedy brakowało tchu Miesiące, lata, wzór, leciały razem z wiatrem Ty przysłaniałaś wzrok, gdy odwracałem kartkę Teraz mam własne flow, ty obok nie istniejesz To teraz dobrze wiem, że beze mnie nie ma ciebie [Refren: Sample] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]