TeiMoney - Johnny Cage lyrics

Published

0 65 0

TeiMoney - Johnny Cage lyrics

Od niedawna polski rap to tylko hasła i slogany Nie ważne jak nawijasz, ważne jakie nosisz szmaty Gram to dla kumatych, którzy rozumieją wczutę Jak u Tonego Hawka comba lecą tutaj grube Jak to jest? track siada ci na banię I nie możesz go wyłączyć, aż w końcu nie przestanę Widzisz jak się bawię, dla mnie rap czystą zajawką Nie opowiadam głupot jaki ja tu robię hardkor Spytasz dlaczego? chętnie rozwinę ten temat Wolę konsekwentne czyny od pustego pierdolenia Tu dla słabych nie ma miejsca, jak sie nie podoba wiej ziom Płynę po tych wave'ach niczym jebany Posejdon A ziomy dobrze wiedzą, kto ma ten spory luuuz W erze typów odjebanych na stylówę Moulin Rouge Mam w chuju taki gust, bo nie jara mnie to ścierwo Ja to silnik rakietowy, no bo spalam ich od wewnątrz Teraz będą śpiewać cienko #Iwona Węgrowska To właśnie moje Lego, dobrze znam sie na tych klockach Dla niektórych obciach, bo mam zbyt mało na karku Ale jęczą po tym tracku, jakbym wbił im w dupę harpun Dobrze wiesz, że tu wjeżdża BeDoEn Każdy chce zająć mi miejsce, ale lider jeden jest I nie idę po ten cash, dla mnie jest prosta zasada Powiem Ci jak VNM, że na razie hajs się zgadza Rzucam za dwa, ty mów do mnie LeBron James Niby nawijasz to lepiej? you made my day Make it rain, lecz nie jestem illuminatem To raczej świeża krew niczym jebany Ross Barkley Wbija Ci ten rap na chatę, knock knock madness Wersy jak paralizator, łaki już szczają w podszewkę Mam zdrowe podejście do tej całej rap gry wierz mi Co to ma kurwa być? strącam butem ich poprzeczki Nie byłem tutaj pierwszy, ale ja to last man standing Bo wszyscy coś udają, jakby to był jakiś wrestling Wchodzę niczym Jet Lee, przeliteruj P.O.N To akronim tego gówna, które ciągle puszczam w sieć Wiem, że to bangla tej, chyba będą mieli problem Obserwuję planszę z boku, każdy tam to zwykły pionek BeDoEn na mikrofonie, wszyscy wyczuwają skandal Pot zalewa im ich skronie, robią się biali jak Gandalf Jestem raperem, w moim sercu czysty hip-hop Producenci łamią stopy niczym Pudzian z Timem Sylvią Wjeżdżam z nawijką, tworzę stylem awangardę Ziomek po co się unosisz? przecież i tak w końcu spadniesz Mam na to papier, jak nie wierzysz mi to podbij Bo chodliwy jest ten towar niczym Robert Korzeniowski Leci pocisk w twoją głowę, mów do mnie "Biała Śmierć" I nie chodzi mi o proszek, który wciągasz tu co dzień Wycieka rtęć, a temperatura wciąż wzrasta Piekło Dantego przy tym to tylko Grenlandia Poznasz mnie po moich śladach, jestem tu kolejny dzień Bo umiem dobrze pisać #Vince Gilligan Na śniadanie zjadam fejm, którym gwiazdy chcą się raczyć Jestem jak Johnny Sins, bo na chuju mam te szmaty Idę w transie jak lunatyk, chociaż nie rozumiem przyczyn Ale nie słodźcie mi kurwa, bo nabawię się cukrzycy Wyjebane mam na swag, nie obchodzi mnie ten syf Preferuję twardą grę, no bo gram tu w Premier League Leszcze mają problem z tym, bo obrałem ich za cel Skoro twój rap jest jak Goro, mój to chyba Johnny Cage