Szops - Nastka lyrics

Published

0 133 0

Szops - Nastka lyrics

Znowu wyrywam za młodą, no kurwa mać Nie no, nie wyrywam za modą, nie jest z ósmych klas Powinienem mieć magistra, ona na pierwszym roku Mówi - liż mi twarz, a ja spoks, daj spokój To jest storytelling o tym jak ponosi mi sztukę O tym jak mam kłopoty przez instynkt, czujesz? Mój stary tak miał i wiem, że miał dziadek I nie wiem, kurwa, sam o co chodzi w tej fazie Możesz teraz tego słuchać, jesteśmy razem Mija rok, tak czułem, że za rok cię obraże Ale jeśli tak jest krew mnie nie zawiodła Zakochałem się w tobie, tylko to jest ważne, dobra? Pamiętam parkiet, nie no chuj, ziom, dramat Gdyby ktoś ci opowiedział, to byś powiedział, że kłamał Parostatek, karaoke, mokra robota Laik Astaire ze wzrokiem jak 9 Rota Ale czuję ją jakoś, wiem, że jest koło kibli Jak daje słuch obcasom wiem, że to jej szpilki W ruchach widze klasę, według teorii swojej W jej ramionach na zawsze mógłbym być embrionem Jara mnie kochanie twoja powierzchowność Aparycja z zachowaniem, które określają dobro I wiem, że widze diament, nie chce mówić, że mądrość Za krótko cię znam także jeszcze mnie nie wolno Ale nie skłamie jeśli powiem, że widze Na tobie znamię, które dają tylko pierwszej lidze Ten rym nie był spoko, ale na tę chwilę powiem Że ja i ty to oksymoron, który chce być proverb Mała do mnie - wiesz, co jest? nie spróbujesz, nie wiesz Na bank, ziomek, sorry - ja tak do niej Wtedy dała zrozumienie, ale nie wiem co bym czuł Gdybym odebrał spojrzenie jak moje wtedy tu Jednak czuje jak widać, nie widać, że czuć? Jednak jeśli by ktoś pytał, mówie - czuć w chuj Że mam sześć lat do niej i dylemat kurewski Rozkminiać z pierwszym rokiem czy sprawdzać dyplom Dojrzały ma być róż czy ma być rozwinięty Zależy czy chcesz ruchać, czy kochać się z siksą Nie daj wyschnąć jej, ja nie daje jej wytchnąć Spróbuj wytknąć jej, że dla ciebie jest dziwką Jestem Sir Gawain, TZJ, Zielony rycerz Bauns jak Elemer, żebyś wiedział - props idzie Dobra, wróciła skądś tam, ja siedze z kumpelom Która ma na mnie focha, że się bujam z liceum Obrażona jest bardzo, bo zapomniałem wspomnieć Że jestem tutaj z panną, a ona tu wpadła do mnie Zachowałem się jak kutas, przyznaje teraz Że przeze mnie już nie czuła między nami koleżeństwa Nauczyłem się jednak, że nigdy, ziomuś Nie zaciera się granic po pijaku w ciemnym rogu Rozkmin se ten wrzut, ja tam wracam do nastki Czuje u niej Bols z ust, ta się śmieje, że Maxim Nagle but, nie od schaba, ale od niej I nie w brzuch, a pod ramię, mamy opcję Wyjebać się z krzesłem, albo szczuć się dalej Spinam mięśnie, stół zniknie i za ułamek Mówię: chuj, jak taka jesteś, witaj się z klapsem Jakiś buc w swetrze mędzi, że to jest niesmaczne Muszę się nie zgodzić jeśli chodzi o baby Mów mi kiper, choć rocznik mam młody jak mainstream Jak IPN tu i ówdzie szperam Z tym, że nie interesuje mnie przeszłość teraz Jestem wildstyle, a nie Wildsztajn Konsaj, Laikike1, dobry rap jak Wrocław I jak pizgam respekt się rodzi na blokach Wiem jak Reno to też wie, joł, la vida loca To ta natura ciemna jak Bajkał Każe słać mi miłość z nią w eter bez majka Chcesz płacić? masz za miłość, ja płace gadką I to co z nią zrobie kiedy już stane pod klatką Nie to, że się nią bawię, jestem romantyczny Wiem, że bawie się ciekawie, bo se czytam jej myśli Fuks, że nie Golden jak polscy czy Klan Znów mamy opcję jak Bonnie i Clyde Jest listopad i zimno mi w dłonie i w ogóle Mówie do niej co by było gdybyśmy weszli na górę Słysze, że na spułę poszła fajka by pod koniec Ale jest koleżanka, więc palimy na dworze Mówie: lecimy do mnie, jednak, ups, nie U mnie też śpią, kurwa, czemu mieszkam z kumplem Odłożyliśmy to, buziak, wracam, narkotyki Zgubiłem i hektar mam do chaty jak Włóczykij To był bez-wsad wieczór, luz jeszcze będzie Żebyś wiedział, że był, żebyś wiedział, że bezwstyd Ale po kolei: są andrzejki z szóstką A ja mieszkam z Andrzejem także mieszam sok z wódką Ona jest już u nas i też miesza, ale urok I Lacoste kolor skojarz z temperaturą Jestem, kurwa, super przystojny dzisiaj I mam, kurwa, w dupie fazy krzywe jak Wisła Sobie siedzimy razem, mówie: zdrowie i pozdro, solenizant Na razie jeszcze witam się z bombą Za pięc minuta na szluga pójdziemy do kuchni I zaczne rozkminiać z nią temat od kumpli Do przyjaciół, a od nich do tonę w jej włosach Wierz mi, jest słodka jak cukrownia Nikosia Solenizant śpi w moim, ja z nią w jego Szeptam: daj się wyszkolić, ona luz, w sensie "elo" Teraz najlepsze - staram się jak moge Ale się nie spodziewałem tego typu kobiet u mnie Okazuje się, ze ona uczy mnie jak gryźć Taka Korzeniowska - ciężko jej dojść jak mi wyjść Długi dystans? spoko, nie jestem one minute man Jednak nie jestem ten hours, a ona jest Nie wiem jaki będzie finał, ale pisze o tym teraz Do hejterów - los wyśmiał mnie jak ja was, EMA