Szad Akrobata - Góra lyrics

Published

0 188 0

Szad Akrobata - Góra lyrics

[Verse 1] Nie potrafi ta figura?! No to przyjść potrafi góra Z nią powódź, grad, wichura - Szaleją na partyturach Nigdy się nie przejmowałem, jak mnie widzą w szklanych kulach Stoję pewny, że wyczuwasz dziedzica Excalibura Smok trójgłowy tak potężny, jak te bloki! Dziecko skał Podwórkowy czarnoksiężnik, znany jako Getto Star Dla sąsiadów Escobar, dowód na to, że to bal Byłem tam, gdzie Ty podeszwy, byś sobie po mięso zdarł Nie oddam przepisu za nic, jak jebany Panoramix Choćbym musiał synu zabić, będą jeszcze rano krwawić Wiem jak działa ich organizm, doprowadzony do granic Stoję sam, jak biały karzeł, w sercu planetarnych mgławic Stoję i mam za plecami, akompaniament błyskawic Boisz się gracza bez armii?! Twa kompania łeb wystawić? Zrywa się wiatr, a musisz widzieć to białasie że nie zrywa się, gdy ma się fart! Wita Cię Szad [Hook] To te najprawdziwsze słowa, nie potrafią dać się kochać Bo jak kochasz całym sobą, to im ledwie tli się w oczach Głupota, czy ślepota? Nie wiesz, idziesz, czy się cofasz? Wiele dróg prowadzi na szczyt, na mój jest jedna droga! [Verse 2] Zdarzają się tu wieczory, gdy powietrze jest wilgotne Zdarzają się poranki, gdy słońce zajrzy tym oknem 11-te piętro, ponad, czasem tylko helikopter Gdzie nie zasnę, jeden dom mam, tu cumuję ster i okręt Mam tu ludzki świat w pigułce - sprawy drobne i istotne Wiem, już o wielu z nich wszystko, przy czym oni o mnie w ogóle Wiem, co im jest niewygodne, Co w ich oczach jest dobre Patrzę jak każdy z nich tańczy, z własną gwiazdą pasadoble Ze szczytu samotnej góry, mam widok na słońca zachód Horyzont bez końca brachu, Po widnokrąg morza dachów Dziecko fachu i rozmachu, zrodzone na kopcach piachu Wysyłam Ci tę muzykę pełną smaku i zapachu Radości smutku, pewności, obojętności i strachu Muzykę, co się odbija, od ścian betonowych gmachów Wolne słowa bez łańcuchów, z papierowych paragrafów Na prawie ślepego trafu - gram tu swoją partię szachów [Hook x2] [Verse 3] Dbam tu o wysoki połysk, przecież piszę swój życiorys Jeden z wielu rozrzuconych, po całym tym metropolis Gdzie zbyt wiele słów jest po nic, gdzie chciwość rodzi pomysł Gdzie siebie nie oszukasz i gdzie czasu nie dogonisz Wszystkiego dobrego Hommie's! W lojalności fundamenty Pamiętaj - grunt, czy stoisz, nawet jeśli lustra strzępy Fałsz, albo egoizm - każdy płaci tu za błędy Czasem wystarczy długopis, którym można kuć diamenty Póki wena puszcza pędy, Póki gra ten chór zaklęty Dopóty przez ultradźwięki, widzę mój obwód zamknięty Dla wielu to układ ciemny, Patrzą, jak bym tu kradł perły W oczekiwaniu na werdykt, stoję swego gówna pewny Każdy chowa trupa z szafy, Nie wierz w to, że Bóg nas zbawi Nie bój się, jak kul Kadafii! Idź to na podwórka nawiń Zabij króla! Potem zabij, tych wszystkich Mc's Wonnabe W piórach pawich... Nie potrafisz?! Stoję tak i mnie to bawi [Tekst - Rap Genius Polska]