Szad Akrobata - Odludzie lyrics

Published

0 128 0

Szad Akrobata - Odludzie lyrics

[Hook x2] Ludzie budują świątynie, pomniki ze swoich wojen Choć w niejednych plecach sztylet tkwi wbity po rękojeść Wokół cumują co chwilę wspomnienia bliskie urojeń Jak po atomowym grzybie zostają z nich tylko fobie [Verse 1: Pork] Nie ma świętych, przyjaźń jak skręty się wypaliła Resztki wiatr porwał na strzępy i rozwiał po rewirach Miłość i sentymenty przepadły jak Fukushima Jak za dotknięciem ręki pod tąpnięciem satyra Budują kolejne iglice chcąc dosięgnąć nieba Jak płynne ludzkie ambicje co budują marzenia Tu gdzie budują swe twierdze, jebane zamki z piasku I chowają w swoim sejfie szczęścia sztabki w skarbcu Ludzie budują te mosty tylko po to, by je spalić Jeden przeszedł zanim drugi po nim przeszła nienawiść Ludzie kochają symbole, liczne wiary transparenty Więc stawiają synagogi, kościoły i minarety Te apartamenty, piękne ogrody, ogrodzone domy Wyrazem snobizmu czy pierdolonej fobii? Te ich fundamenty i ich oblodzone trony Najpierw zbudują to wszystko, potem zniszczą - to algorytm [Verse 2: Szad] Widzisz do połowy pełne czy też od połowy puste? Spójrz, pół szklanki cieczy przechylam do ust, ej Biorę Twą iluzję, żeby pozostawić gruz z niej Nim usnę w tym chujstwie dam Ci coś na później Po pierwsze samodestrukcja nieobca nam jest ludzka Pasożytuje nam w mózgach nim załamie się konstrukcja Pchamy się nad krawędź, bo to ta ostatnia z krucjat Choć znamy się na pamięć mistrz ginie od wiedzy ucznia I ranią się, żeby kochać i kochają się, by ranić Kłamią Cię, a te ich słowa to mordercy cienkich granic Pozwolą Ci się wykrwawić, chociaż sami źle wybrali Człowiek ma cudze łzy za nic, popatrz na nich w bieli cali Martwe białe Bollywood wita Cię u swoich wrót W nim armia wolnych sług, a przed nimi bosy Bóg Słabi jak bezbronny płód wyjęty z płodowych wód Akrobata - Człowiek Duch, nabierz prawdy z moich słów [Hook x2] [Verse 3: Pork] Ludzie zbudowali miasta, więc mam miejskie safari Pod stopami asfalt, dalej wieżowce kandahary Z oddali jak z porcelany, choć z betonu i stali Jak lśniące flagi majaczące jak proporce i sztandary Beton zna wiele tajemnic, więcej niż słońce Sahary A w nim śpiące ludzkie dusze pełne obietnic i wiary Błądzę w tej gorączce, sunę budując swe ideały Albo masz miliard w rozumie albo pięści ze stali Ludzie budują swe związki, lecz nie po to, by się zdradzać Lecz podobne to do klątwy i silniejsze niż huragan Ludzie budują swą przyjaźń przysięgając swe oddanie Lecz czasem jak kły wampira wypijają krew i talent Jak to jest powiedz, że człowiek budując tak wiele Urania tyle łez powiek ognistym strumieniem Jak to jest człowiek powiedz, choć to nie spowiedź, może coś zmienię W świecie gdzie więcej niż domy waży sumienie [Verse 4: Szad] Noce zamieniłem w dni, w dziwne sny, gdzie jesteśmy wszyscy my Ty i Ty, i Ty, i Ty, i ja i Wy Krew i łzy, i wrze i skrzy I nie możemy tu niczego pewni być, dzieło nasze Jak się skończy dla nas balans na krawędzi się okaże Gdy te ołtarze wystawi czas na próbę Przeobrażę, poczują, że zaczęło szarzeć To co się wzięło z marzeń, a niebo płacze nad ziemią czaszek Miało być inaczej? Pozwól, że ja Cię przeprowadzę Przez chwały blaski, cień porażek Zostały blizny mi z mglistych dni Które spisuję tu dla przyszłych żyć jak Eazy E, pij mi z krwi Me liryki, me reportaże, dla ciwilitek bez skojarzeń Definitywnie Cię osaczę Nim oni zdepczą się nawzajem Niech te linijki płyną do Was przebaczaniem [Hook x2] [Verse 5: Pork] Nie wierzę w te zastępy świętych jak w świetlne reklamy Jak w ten sejm i w tych wielkich od wojen i w ich poddanych Nie wierzę w te wszystkie gierki i w te piękne ekrany Jak w to, że kiedyś w piekle się wszyscy spotkamy Wierzę w siebie i w Ciebie, w nas, w muzykę i sztukę Co niczym blask rozjaśnia mi dni te i smutek W przeznaczenie wierzę, w pieprzoną karmę co wraca W życie i w siłę co jak miłość przebacza [Outro x4] Tylko ja i mikrofon sam, skądinąd to znam Pomimo to gram, pomimo to trwam sam jak palec [Tekst - Rap Genius Polska]