Święty Mikołaj - Mistrz Katowski lyrics

Published

0 120 0

Święty Mikołaj - Mistrz Katowski lyrics

[Verse 1: Jeżozwierz] To nie kastaniet, to kastet na jaźwę Kartel kartek kradnie ci karmę jak karcer Dźwigam jak hantle z tym stylem popsutym Obok tej poruty dla głuchych na nuty Zatruty liniał jak linga katany Celem jest szyja powtarzalnych jak klamki Blam, blam, pał, strzelasz, lecz nad drzewami U mnie precyzja, która sprawi, byś zamilkł Bo na płytach legalnych sapią jak amatorzy A na nielegalnych mamy miliony kopii Bażant się wozi, ciska na cudzych stylach Co to, fabryka? Kurwa, rapery instant Dodaj wódy i zioła, to ci będzie rapować Plus koka do nosa i fura wzięta od ojca I to jest pro-gra? No to ja pogram w "Postal" A potem zapląsam na masowych grobach Dziwko, ha! [Hook] Pieniek, szubienica czy łamanie kołem Wy się klepiecie po pupach, ja na was zarobię Żelazna dziewica, podwójny zgniatacz głowy Bujańce, to nie u nas, tu są umiejętności Gruszka odbytnicza, hiszpańskie łaskotki Ostatnia posługa dla najgorszych z gorszych Łamacz nadgarstków, obcięcie jęzora Żeby nie pisali i nie mogli rapować [Verse 2: Jeżozwierz] Nagrał troszeczkę chujni i już robi koszulki Zapał twój zeru równy, a już chcesz liczyć stówy Stul ryj, albo umrzyj, a nie walisz zbuki Jesteś tak luźny, jak dam luźnych an*sy Paparuchy, styl tłusty, wkładam wam na łby siatki Nie jestem prostacki, tylko niedelikatny Postaw, brat statyw, ale przedtem zbierz flachy Wzrok szklany od szklany, bestia z zachodniej ściany Pierdolę fanfary i klepanie po plecach Nie zrobię z siebie ciecia, to mogę obiecać Słuchać nie polecam, gdy lubisz rap różowy To jak młot udarowy lub mina, co urwie nogi Chłopcy kolorowi, niezdolni zebrać propsy Leszczu, pośliń, poliż, a potem łykaj torby I z drogi, gdy kroczy styl jak ochłap surowy Miłość dla oryginalnych, nie z opakowań zbiorczych [Hook] [Tekst - Rap Genius Polska]