SoDrumatic - Zapiekanki lyrics

Published

0 65 0

SoDrumatic - Zapiekanki lyrics

[Intro] V, nigdy nie miałem pamiętnika, więc.. Spróbuję.. [Zwrotka 1] 7 rano, zalewam mlekiem kukurydziane płatki Płatki za oknem kamienicę zasypały w 2 dni Zdejmuje te same co w "Na Weekend" miałem laczki Podeszwa skórzanych butów wznieca kurz z wycieraczki Koszula, krawat i płaszcz i przystanek -15, na Zawiszy wiać nie przestaje 20 minut, widzę go, podjeżdża A w środku tłok, że nie mogę wsiąść, odjeżdża Zalewa mnie krew, nie wiem co i kto i kiedy jeszcze Dojebie tu mnie w glebę, z buta do korpo tu brnę w gniewie Ubrany jak na jebaną rewię, nie wierzę I cały świt tutaj siedzę, diabeł złego nie bierze Nie czeka nikt na mnie w niebie, to gdzie idę? Bo przed siebie to Gdzie nie wiem, sens ma tylko, że tchnienie na dźwięk zamienię Z marzeniami wracam na chatę i piszę Po drodze na obiad biorę zapiekankę na placu Zawiszy [Refren] (x2) Wiem, że, wiem, że nie powtórzę tego więcej To samo miejsce i ten sam czas Ale to mam wszystko przed oczami I uśmiecham się gdy to widzę [Zwrotka 2] Moja ex, wiem nie trawi mnie, to minus Znasz ją, też widziałeś pewnie na klipie do "Dymu" Kolejne dwie próby po nim trafiły do pyłu "Stara miłość nie rdzewieje", już mnie tak nie indoktrynuj Zapiekanki na Zawiszy nasze cliché Zabawna jak nieraz życie zeszyty nasze pisze Bo z obecną, którą na klipie widziałeś też już Nim byliśmy razem jadłem to samo w tym samym miejscu I raz, by zmienić scenografię z kwadratu na miejski plan Trafiliśmy gdzie moja ex ogarniała panieński bal O tym wiedziałem wcześniej, wiem więcej, to kiepski strzał Napięcie tak wielkie, że we mnie pięknie bezpiecznik padł Wyjebałem stamtąd w nocy tu z buta jak Jebany fantom w kapturze do budy zapiekankę zgarnąć Na Zawiszy zjem i już będę do siebie rwał Po drodze radiola spisuje typów, mówią: "siema V" [Refren] [Zwrotka 3] Rzadko chodzę na spacery, chyba że wprost do monopola Więc poszedłem raz sam wieczorem na Mokotowskie Pola Do parku, powspominać te czasy jak w lato 3 lata wstecz Tu biegałem o 6 rano przed pracą Dziś moja praca to muzyka tylko i aż Bibliotekę, w której pisałem licencjat szybko mijam Bo przestałem uczestniczyć w tej zabawie Przez muzykę moje życie zmieniło się w sen na jawie Za pierwszą zwrotkę jak pędzę gdzieś wejdę z domu do taxi Nie wsiądę tu więcej nigdy więcej do miejskiej komunikacji Te hajsy szczęścia nie dadzą ci, nie, ale ten mrok oświetlą Jak na niebie flara czy dwie, zabawne że Najważniejsze te rzeczy w życiu może los żwawo tu zmieni w moment A niektóre błahe te pozostaną tu niezmienione Bo gdy wracam z parku pogrążony w ciszy Na kolację biorę zapiekankę na placu Zawiszy [Refren]