Slim Szczegi - R.U.N. lyrics

Published

0 106 0

Slim Szczegi - R.U.N. lyrics

[Intro: Żabson] Nie kumam, mordy NieKumam Żabson, ou, ou, ouu [Refren: Żabson] Gram w to, bo mam o co grać Trwam, bo wierzę w rap Po co w miejsu stać? Już można gnać Do biegu start, run, ziomek, run [Zwrotka 1: Wac Toja] Nie liczę dni i lat, wylanej krwi i ran Z nieba sypie, jak w zimie śnieg, złoty pył z gwiazd Zatańcz ze mną w nim, a księżyca blask Oświetli parkiet nam I lampy aut podpalą świat Pustkowia, Ty i ja, road 66 do gwiazd Odpalamy staff i przeszywa nas uniesień hi-hat Anioły biją piątkę nam i dadzą czego pragniesz I już mnie nic nie zdziw dziś, chyba że wpadniesz z blantem Wyścig do końca dni, pięty depczą postaci diable Palę pakty, łączę fakty, w jedność jak w układankę Gubię drogę, zbaczam codzień, wracam by po skałach brnąć na szczyt Po sam koniec by przy wschodzie znowu zbadać trasę A słyszę trzepot skrzydeł, na rekord idę, chcę wygrać życie Wydając tyle, zamiast ten etap znienawidzieć Rozwinąć się i spełnić, jak jedno z życzeń I po to idę, i po to idę, i po to idę [Refren: Żabson] [Zwrotka 2: Żabson] Te wszystkie grube ryby życzą mi wciąż "weź się potknij" Wyprzedziłem już ich tyle razy, że to bieg przez płotki Wchodzę w rap powoli, tak jak Robert Korzeniowski Wolny start, body stance, czeka na mnie maratoński Jeszcze na prędkości, blant w rapa spalę Wiedz, że biegam tylko dla Jamajki #Asafa Powell Podaj gibona dalej, leci sztafeta stale Laski kochają bieganie, no bo podaję im pałę I gdy zaczynam nawijanie tego tracka Johny włącza nagrywanie i masz rekord świata I żeby mnie zatrzymać to musiałbyś mnie złapać Tym z mainstreamu już depczę po piętach A wciąż dystans skracam [Refren: Żabson] [Bridge: Żabson] Nie chce uciec stąd, chociaż tu gdzie dom Coraz trudniej o tę fortunę, bwoy (bwoy) Jak startujesz z bloku, tak jak Usain Bolt Musisz się przyłożyć, jak na super bowl [Zwrotka 3: Slim Szczegi] Czas nam ucieka, a flaszka tu czeka Na gardłach się melanż zaciśnia jak pętla Najlepsze chwile są niezapomniane A zazwyczaj tu wcale ich nie pamiętam Nie dość, że mi nigdy nie dosyć (dosyć) Chyba że kiedy zabraknie nam floty Jak masz z tym problem to zostaniesz sam z nim Bo twoją dupę właśnie zabieram w troki Coś jakbym grał w sapera, bo wszędzie bomba Się nie przelewa, niech rap kwit ten odda Flow tak niegrzeczne Że prędzej czy póżniej mój label je wyśle do kąta Myślę, że pora rozjebać bank Wszystkie niepochlebne słowa olewam, a To i tak sukces, bo tak mi powiewają Że już mnie nawet nie ciśnie potrzeba Jak wiesz o co biega to chcesz to rozjebać I do czegoś zmierzasz tu z życiem na przekór Mówili nie tędy droga A teraz we wszystkich numerach tu idę na przebój Widzę jak wielu pierdoli, że zrobi to lepiej To wjazd na ambicje raperów Gdy ciągle czekają na sygnał do startu Ja ciągle celuje ku niebu, bang [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]