SC - Gniew lyrics

Published

0 107 0

SC - Gniew lyrics

[Verse 1: Rudi] Tak, jestem wielki, to nie moja wina, ja bardzo przepraszam panią Jak się nie mieścisz to suń tą rozjechaną pizdę delikatnie w prawo, tej Komunikacja ci nie służy, morda, bo ci głośnik trzeszczy Wieje wiochą do tego stopnia, że cały tramwaj trzeba będzie wietrzyć Grzeczny bądź - myślę sobie - i głupszemu odpuść Męczy mnie to, aż zaczyna mnie kręcić w żołądku Plotki sieją, że ja wkurwiam się wciąż bez powodu Nie będzie żadnego jak mi dacie dwa wiadra nabojów I cokolwiek co strzela i weź skończ pierdolić, bo bladego pojęcia nie masz Jakie mam powody, nie będę spowiadał się z tego co mi jest, kurwa, co mi nie gra Powiedziałem siema i nie licz na więcej, nie chce mi się gadać i mówię Tobie do widzenia baranie, jak nie mam humoru to nie mam, na chuj drążysz temat Jak mam zły dzień to musi mi to samo przejść Twoje gadanie na bank nie zrobi mi lepiej Irytuje mnie dziś wszystko, tak trudno to skumać? Jesteś debilem? To wyjdź i mnie nie wkurwiaj [Hook: SC] Co za świat, co za dzień, kurwa mać, co to jest Daj do łap mi coś ciężkiego, zgarnie tym w łeb ktoś Smak w ustach - krew z ran, wydrapanych zębami Spieniona ślina kapie z pyska, z drugi zejdź, ziom [x2] [Verse 2: SC] Towarzyszy mi pytanie- gdybym kupował bilety To wtedy o ile bardziej wkurwiony stałbym jak kretyn Na zimnie, kiedy przystanek oplatam już korzeniami Mimo że przez pół godziny miały jechać trzy tramwaje Tak samo kiedy wystaję w kolejce gdzieś do urzędu Jak frajer, któremu fajnie przed ryjem zamknąć okienko Pytanie mi towarzyszy, czy zajebałbym dość wiary By się uspokoić zanim wynieśliby ochroniarze mnie Bajecznie się też bawię gdy palce mocno zaciskam W mojej wyobraźni na szyi baby która ma zwis na Swoje dziecko w takim tramwaju, co właśnie przyjechał A bachor przez całą trasę spuchniętą mordę nadziera Kurwo nie patrz przez tą szybę, bierz na łapy tego wyjca Nie masz ochoty? Trzeba było wyskrobać póki czas Teraz nie ma co wzdychać - bierz gówniarza z tramwaju Zanim na łeb go zrzucę, choć nie jest z Sosnowca Madzią [Hook x2] [Verse 2: SC] Żyję w kraju gdzie naliczą ci odsetki od opłaty Którą miałeś uiścić dwa dni przed tym zanim sami Przysłali ci papier o to "ah no wie pan, mamy problem By wyrobić się z tym wszystkim, jak już pan tu jesteś - daj pan forsę" Podatki na każdym kroku, manatki pora pakować Ten kraj mi działa na nerwy, już czas by był żeby stąd brać Giry za pas, ale najpierw udać się z kanistrem Do budynku sejmu i do siedzib wszystkich ministerstw Gdy jesteś w robocie, choćby i nawet za grosze To sporą część twej pracy jakby wykonał pan poseł On ma procent, ma obiad, on ma wyjebane w ciebie Udław się ty skurwysynie, w tej restauracji poselskiej Moje pieniądze na lepsze życie polepszają byt gdzieś W hotelu zaszytej pijawce kiedy to widzę wręcz Przeklinam telewizję że wkurwia mi oczy tym ścierwem I wtedy się rodzi chęć siania zniszczeń, jebać cyrk ten, tej [Hook x2]