PTK - Warto lyrics

Published

0 111 0

PTK - Warto lyrics

Tak... Dajmy temu wejść poprawnie Duchu, PTK Raz, raz [Zwrotka 1] Zaczynam się bać powoli O zdrowie i brak szkoły Możemy rozmawiać do woli Chuj w te mantr miliony Kac miniony Zwykle tyle zdań a nie zwykłe jedno zdanie To krok milowy, ile mam ich robić na dzień By zażenowany nie pytać 'I co mi po nich?' Ktoś na wygodny fotel i dorodny profit zna receptę Niech pije do mnie, jak nie to przypomni mi Że to tacy jak my prześcigali niedoścignionych Najprędzej, bo momentami o tym zapominam Tracę chęci, nabyłem pociąg do picia Dziewczyna przyznaje, że to nasza najzimniejsza zima Kumpel pyta czy to z nim nie tak coś, że traci pociąg do życia Wtedy przypominam mu o koleżance Której niebyt zastąpił byt, który rozjebała kokaina [Refren] Dziś nie wiem co im powiedzieć, nie wiem co im powiedzieć, ej Polej raz dwa Bo nie wiem co im powiedzieć, nie wiem co Ci powiedzieć mam Tym co ciągnęli nas na dno robiliśmy na złość Doznałem paru nieprzyjemnych strat Ale pamiętam, że warto pod górę pchać to wciąż Nie poddawaj się i nadal graj Nie poddawaj się i nadal graj [Zwrotka 2] Chwilę posiedźmy w ciszy Które z moich cech to genotypy? Niewielu wie, (że) wiemy o sobie tak wiele Niekiedy nie wiem jak ten ogień musiałby palić Bym nie wpierdolił się za nich Momentami pęka stamina I nie wiedzą do kogo dzwonić kiedy kiepska mina I zmęczenie zakrywają błysk w oku I słów nie potrafię znaleźć znów Nie wiem jak Ci pomóc, nalej Nie olewam jutra Opijmy jutro Nie ma, że cholera, kurwa i do pizdy z życiem Chuj w to Znów masz kaprys Bo świat nie słucha nas dziś Nie ufa nam dziś Dzisiaj poddaje się eutanazji Inaczej porwij się na wody głębokie; Rów Mariański Przyjdzie czas na parę stów na nawyk Teraz zrób to i wznoś toasty póki sam z Tobą nie łyknę Tylko mnie dzisiaj nie pytaj Co zrobisz jeśli Ci nie wyjdzie [Refren] [Zwrotka 3] A ta koleżanka Jej się nie przećpało Odstawiła dawno to Wrócić mieliśmy nawet razem Do domu, pójść na studia, wynająć mieszkanie Ale któregoś dnia tak po prostu Na pół roku zniknęła Nie dając mi znaku życia Ni głupiego SMS'a Wyszło na to, że tłukł ją facet I znów im nici wyszły Nici, nici, nici, nici, przywiązanie Odzywa się do mnie co parę miesięcy I marudzi o ćpunie I marudzi o życiu I podkreśla to, że zawsze potrafiłem ją wysłuchać I mi mówi, że żałuje, że nie mieszka gdzieś w akademiku Ja ją rozumiem Ale coraz mniej chcę tego Gdy niunia niesie, ale pyta się o zdjęcie ze mną Bo graliśmy przed momentem Był ogień i ją rozpalił A dziewczyna dzwoni do mnie I jest ciepło w listopadzie [Refren] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]