Praktis - Po omacku lyrics

Published

0 116 0

Praktis - Po omacku lyrics

[Zwrotka 1: Kuba Knap] Na szybkości sram i z domu wyłażę Choć ziomy się jak zwykle spóźnią Jakie życie taki rap Nie zatrzyma mnie byle gówno Cisne na Grochów Jakiś bilbord mnie co chwila zbija z tropu Mam nadzieję że Mada właśnie ogarnia grama zza rogu W sumie od rana taki spięty w kurwę przez WWA jadę W tramwajach same kanary, żule i cyganie Tak mi się wydaje przynajmniej A jak te dwie całkiem fajne mijam Mózg Przybija im łatkę ”beach” całkiem bezkarnie W każdym człeniu widzę manekina systemu Ku własnemu zdziwieniu bo lubię się naigrywać nie oceniać Wiec ostrzegam: mam przeciążenia styków sporadycznie Pewnie się źle dotleniam Dobra dziś mnie nie potrzeba wnerwiać już Poprawiam kaptur, patrzę spode łba Turlam się na miejsce ustawki, gdzie RHW Mam dość tego ścierwa w chu* [Refren: Praktis] Kurwy, kanary, komornicy Pod mym domem - nie wiem skąd Tutaj każdy mi źle życzy Wisi nienawiści swąd Szukam recepty jak jebany [?] A jej brak, brak, brak… [Zwrotka 2: Praktis] W autobusach śmierdzi moczem Jadę na gapę, nie pachnę groszem Miałem mieć prace, nawet robotę A potem odłożyć na fajną gablotę Za pare lat nie znam [?] Znak tej miłości – bo razem raźniej To polski sen: garaż pod domem, dzieci z psem Dzień zaczynam kawą i szlugiem, nudzę się Oddzielam ziarno od złudzeń, kolejny puzel w głowie mej [?] nie chce, nie dzwoń, zdechnął Ohydne zachcianki sępom zostawiam fanki [?] Bo [?] wziął urlop z kochanką Puder na jej twarzy nocą błyszczy jak hologram Można się tu wciąć tak ze nikt cię nie pozna Kundel ze smyczy ćwiczy nowy myk na laskach co Chcą tylko pogłaskać go i nie wpuszcza do łóżka Czują się lepsze, pieprze to, marna selekcja, a te kiepskie są Świt blady jak twarze Marze o czerwcu Drę kalendarze, i [?] facebook Nawet [?] dziś nie gawędzą Jej tatuaże były robione henną Wszystko jedno, ciemność, mrok Krok po omacku, gdzie mój wzrok? [Refren: Praktis] x2 [Zwrotka 3: Cira] Jestem tak zajebiście wyluzowany, że aż żyłka mi pęka Jadę rano najarany, myślę o piosenkach Zawody, dylematy, ile ma być sylab [?] kolejny temat to Cira W autobusach, śmierdzi chamstwem Pchaj się babo, masz jeszcze szansę Kwaśny pot, toruje ci drogę Podstawi ci nogę Dokąd jadę, kurwa stop, ej panie szofer Piszę [?], znowu zadumany, nad całym hip-hopem [?], opowiem potem Schodzę na ulicę, widzę ławicę, więcej więcej [?] Badam okolicę, co widzę, vis-a-vis spięty typ Kumpel z trzeciej ręki, nie wiadomo jak zbić piątkę Typ wiesza się szyi, jakbym był najlepszym ziomkiem Chodzę po omacku, gapię się na cycki Epickie cacko, podsyca myśli Sunę jak duch, między ludźmi Następny buch mnie nie rozluźnił znów Rozpływam się w odmętach miasta Wydaje się przezroczysty, kiedy to mnie przerasta Idę do nich, chowam się, kiedy wokół zgiełk i tłok Parę minut, zapach jaśminu, nie odurz zwłok Tekst - Rap Genius Polska