Potok - Jadę 140 lyrics

Published

0 97 0

Potok - Jadę 140 lyrics

Verse 1: Frenchman] Watch moje sk**y, ten styl jest zupełnie inny, sam Bóg winny Układam te algorytmy jednym po drugim i tak dalej syny Skomplikowany, ten wzór jest zupełnie inny, to nie są kpiny Gdy brak mi śliny to Mic przestaje działać Daj mi się napić to będę szybciej nawijać Jadę na bit i nie mogę przestać kiedy wszystkie te wacki na deskach Krew mnie zalewa, kiedy widzę mistrza bez ceremonii Który bierze każdego majka za łebka Wkręciłem się za bardzo i nie mogę to zatrzymać Ta maszyna się wymyka spod kontroli a lawina leci dalej Man nadzieję, że rozumiesz to co mówię bo inaczej będzye szybciej, obiecuję [Verse 2: Arkadio] Paka cztery na budziku, masa szczerych zawodników Znów jedziemy tu po bit jak Miami Heat po tytuł Jak Giovane Elber jestem w drużynie panczoszczelnej Tankuję Verve i pędzę, dam Ci przerwę i więcej Uważam. że warto robić swoje W kolejny projekt ładuję naboje Nie boję się wpływam za boje Od czasów gdy byłem gnojem, wciąż tutaj stoję Nastroję się od razu jak sprzęt gitarzysta A od czasu do czasu dam swojski freestyle Nie wciskam Ci tego jak gówno w reklamie A jeśli nie weźmiesz? To trudno - zostanie [Hook: Frenchman] Jadę 140… [Verse 3: Harfa] Jadę na luzie, nie mieszkam w Kambuzie Po mieście nie paraduję w kolorowej bluzie Przezornie, raz szybciej, raz wolniej, spokojnie To świadczy tylko o co raz lepszej formie Mamy flotę, pozornie, tylko niewidoczni Poddania sądowi - tylko jednej wyroczni Baczność i spocznij, kwestia sytuacji Motywacji, aspiracji, akcji Mam takie dni, że nie chcę robić nic Dziękuję Ci Boże za ten luz, dystans do Nie wiedziałem, że to to Spokój ducha, luz, pełnie płuca, tlenu puls Sto czterdzieści daj na ful – to jest to [Verse 4: Arkadio] Ja rozłożę, je jak orzeł lub jastrząb Te rymy nie zgasną, ludzie przy tym nie zasną Rzuć to w miasto to hasło, rób to co kochasz bo warto Ja to plotę jak warkocz, gniotę jak ciasto Punche to złoto, ten rap jest kopalnią Indywidualność, nie nachalność - w żadnym wypadku, to marność Odgrywam rolę jak Brando Marlon, mam flow Jak trzeba wejść z buta, wbijam jak Karl Malone w Jazz Utha Słuchaj treść tutaj, rzucaj - sęp szuka To nie padlina nie spinaj się weź i zaufaj Uśmiech od ucha do ucha bez bucha wybucha Aż są bóle brzucha, chcę się nas słuchać Choć to nie Czesio i Pani Frau Jeśli ten track spowodował szał pał zrób wow! [Verse 5: Frenchman] Nie podcinasz mi skrzydeł Kiedy latam, kiedy na bicie składam Staram się być precyzyjny kiedy słownikiem władam Wołam na alarm, ten apel to rap na wacka Dostałeś lajka od fejka na fejsie, a fame to Ty masz ale tylko na mieście Zrób przejście bo nadchodzi znowu ten który miecie Nie ma zastanawiania tylko jadę na bakier Nie płynę z prądem tylko sunę jak Fejder Ciężki jak łagier, szybszy niż Flanker, liczę jak bankier Na pomoc od father, włącz ten stoper, nie ma czasu na love Jeśli bat jest przekazem to dostałeś nim w głowę Lepiej szybko zadzwoń na pogotowie [Hook: Frenchman] Jadę 140