Poszwixxx - Anioły i Demony lyrics

Published

0 108 0

Poszwixxx - Anioły i Demony lyrics

[Intro] I've just closed my eyes again Fly me high through the starry skies [Verse 1: Bezczel] Leże tutaj sam, sam, sam w samotności Wrażenie mam jakbym leciał w otchłań ciemności To skomplikowane, jacy jesteśmy prości Anioły i demony walczą we mnie dwie skrajności Aniołowie strzegą za dnia diabeł kusi nocami Przewracam się z boku na bok i szpachluje sufit oczami Zimnego potu krople spływają mi po skroniach Stary różaniec trzymam mocno w dłoniach Próbuję rozmawiać z Bogiem, lecz on mnie nie chce słuchać Bo kiedy on miał czas dla mnie, niestety mnie nie było mnie tutaj Patrzę na wskazówki, one stoją w miejscu Ja uwięziony w dwóch światów obrotowym przejściu Każda sekunda to wieczność, kurtyna nocy Nie potrafię się wyrwać ze szponów niemocy Rozchodzi się ciche echo w ciemnych agonii ulicach Brakuje tchu, snu nie mogę oddychać [Hook: Bezczel] Jedne chcą mnie dusić, drugie reanimować Jedne chcą dręczyć mnie, drugie ratować Dobre chcą mnie chronić, złe zaciskają szpony swe Czuję ich obecność, anioły i demony [Verse 2: Słoń] Ciężar myśli mnie przygniata, wolno zapadam się w łóżko Ledwo widzę na oczy, choć nadal nie mogę usnąć Nadal oddycham wódką, choć nie mam czym już rzygać Leże po ciemku jak w trumnie i przytula mnie strzyga Połykam coś na sen, bo to nieraz mi pomogło Ciśnienie gniecie mi czaszkę, jak ocean łódź podwodną Przez zasłonięte okno wpada jasny promień słońca Mam wrażenie, że zatracam z rzeczywistym światem kontakt [Verse 3: Shellerini] Zmęczony wzrok wbity w sufit, zimny pot, mrok, w duszy ucisk Nie mogę siebie znieść a co dopiero ludzi W głowie głos co nie umilkł, chory umysł, chore myśli Nie potrafię przestać niszczyć, ranię bliskich Autodestrukcyjny instynkt, podlewany wódką Łatwo stracić grunt ziom, choć może już za późno Nie mam kontaktu ze stwórcą, w pierś wbite szpony strzygi W zakamarkach psychy uczę się jak nienawidzić [Hook: Bezczel] [Verse 4: Bezczel] Lękowe stany przeważnie miewamy nocą Kiedy zostajemy sami z myślami, ręce się pocą Miliony myśli czarnych, kłębi mi się w głowie Niech najgorsza z nich nigdy nawet nie przyśni się Tobie Moja rodzina modli się o mnie codziennie A mi się zdarza zapominać, nie myśleć o nich zupełnie Zapłakana mama przez łzy mi powtarza 'proszę cię synu Weź bardziej na siebie uważaj, może się w końcu ogarniesz Zatroszczysz się o siebie, jeśli Ty nie Skończysz z wódką, to wódka wykończy Ciebie' Matki marnotrawnych synów mają najgorzej Gdy synowie płyną z prądem, a w okół pływają węgorze Ta droga w jedną stronę prowadzi do zatracenia Człowiek jest głupi, bo póki nie straci to nie docenia Robi się jasno już, budzi się miasto ze snu Światła miasta gasną tu, ja nie mogłem zasnąć znów [Hook: Bezczel]