Piter - Ponad Nieboskłonem lyrics

Published

0 67 0

Piter - Ponad Nieboskłonem lyrics

[Zwrotka 1] Wszystko co ma początek ma też swój koniec Chcę zrobić jak najwięcej zanim będę po drugiej stronie Nie lubię gdy wścibskie suki siedzą mi na ogonie Mam kolegów, ale czy któryś stanie w mej obronie? Nie wiem, staram nie sprawiać sobie kłopotów Ale nie da się nie powiedzieć czegoś złego w kierunku tylu idiotów Wkurwiającyh niczym Lisowska i reklama Media Expert Dla wszystkich znawców, zapoznajcie się z tym tekstem Zmieńmy ton i melodię, a wszystko będzie dobrze Lisowska wokalu powinna zazdrościć nawet Kobrze Ludzie mi mówią, że jestem psychopatą Ja nazywam siebie lirycznym akrobatą Nie gram na czas, nie gram na zwłokę Nie chce beefu, nie najeżdżam na Eldokę Mówią że jestem kwaśny, jak cytryna Lemon skończy się szybciej niż się zaczynał Wylewam z siebie brudy z czternastu lat Ale i tobie przydałby się prysznic, szach mat Każdy mi mówił że nie mam szans, że mi się nie uda Możecie mnie nienawidzić, ale szacunek należy mi się jak psu buda Od zbędnych informacji boli mnie już głowa Sprytnie zamieciona pod dywan afera taśmowa Nie chcę być przykładem, chcę być głosem pokolenia Olewać gimbusów i seksualne odchylenia (tfu geje) Tematyka większości nagrań jest już oklepana A połowa "Generacji" była freestyle'owana Sam się nie spodziewałem że tak potrafię A internautom polecam poćwiczyć ortografię Nie wiem gdzie trafię po śmierci, nikt tego nie wie Póki co liczy się dla mnie bym nie musiał żyć o wodzie i chlebie Chcę tylko tego, by świat wrócił do normalności Teraz wszystko się odwraca i wnika aż po kości Wielu uważa, że skoro nie pochodzę z najciemnieszej dzielnicy To nie nadaję się do rapu, a przyjmą mnie zakonnicy Nic nie potrafiłem, byłem beztaleńciem Teraz mogę używać ciężkich słów i budować napięcie Nigdy nie wiesz co będzie na zakręcie, ani co za nim To co ty nazywasz promocją, ja nazywam chwytem tanim Marketing przede wszystkim, bo liczy się tylko kasa Zobacz co na codzień oferuje nam prasa Skandal za skandalem, wyssane z palca Staram się rozjebać tego zakalca Od malca wychowany by nie iść z trendami Pewnie teraz byłbym w jednym szeregu z gimbusami Jestem pewien że gazety obsypią mnie oszczerstwami Bo nie liczą się z podstawowymi moralnymi zasadami Żyjemy w kraju, w którym zabiera się 86% pensji Nie możecie mieć więc do swojego szefa pretensji Bo wyzyskuje was wasze państwo, a nie wasz szef Choć starają się wam wpoić co innego, to kolejny blef Raz, dwa, wyliczanka to Kruegera Freddiego Ale założę się że od dzisiaj bardziej boisz się Ślizgiego Johnny'ego Sam kopię sobie grób i do niego wchodzę Bo boję się że ktoś zajebie mnie po drodze Rozważam to co robię, chociaż mam gorące serce Zniszczę każdego idiotę, celując w pępek dziurę w brzuchu wywiercę Ślizgi Johny wreszcie wszedł do gry, jak zwykle perwersyjny Ja jestem zbyt spokojny, on zbyt kontrowersyjny Ale obaj, mamy w tym samym jedno zdanie Mamy w dupie to co mówią i zajmujemy się rapowaniem Lesbijki, pedały i to całe gender Do tego wszystkiego odnoszę się ze wstrętem Możesz spierdalać jak już skończysz robotę Niektórzy mówią że rymuję jakbym był robotem Każdy nowy rym tworzy się z każdym nowym słowem Nikt mnie tego nie uczył a wielu już teraz biję na głowę Uspokójmy się nieco i zmieńmy ton rozmowy Bo zaczynam nawracać niczym świadkowie jehowy Jeśli będę pisał w takim tempie i tyle co do tego czasu Na uzyskanie papieru będą musieli wyciąć tysiące lasów Wypisałem więcej kartek niż Sasha Grey ssała kutasów Bardzo miło, że Donatan wziął Cleo pod swoje skrzydła Dobrze też że jest ładna, bo nie przyjąłby by bydła Czy więc słuszna jest teoria o seksie za karierę? Nic nie sugeruję przecież i tak jestem pozerem Bo przecież "Ona wcale nie musiała być ładna Po prostu ma wielki talent, a Don wyciągnął ją z bagna" Być może dzieciaki, ale czasem trzeba spojrzeć szerzej I nie opierać się wyłącznie na zaufaniu i wierze Osobiście nie ufam ludziom, którym nie mogę spojrzeć w oczy Więc nikt mi nie powie, że na pewno nie zamoczył A że nie można podważyć czegoś co nie istnieje To nie powiem że brak im umiejętności, słuchając ich po prostu się śmieję Chciałbym wrócić do czasów gdy na Vivie puszczali hip hop Mainstreamowość rapu jednak skończyła się szybko I choć wyniki sprzedaży biją na głowę te pseudogwiazdki To rapu się nie promuje, życzę wam na chuju mastki Nie rymuj tylko o jointach i dupach które ruchasz To tak jakby tylko schabowego gotował kucharz Wyjebali by cię z Hell's Kitchen w pierwszym odcinku Wniosek z tego taki że czas urozmaicić twórczość, synku Marzeniem mym jest OLiS i pierwsze miejsce Diamentowa płyta i bym dalej pisał wiersze Pieprzyć newschool, rap o hajsie i słegu Wkraczam na scenę szybko, w biegu Póki jeszcze ktoś pamięta o prawdziwym rapie Skup się i spróbuj znaleźć mnie na mapie Jestem ośmiotysięcznikiem, wśród innych gigantów Choć powiesz że jestem słaby bo nie mówiłem o paleniu blantów Spróbuj mnie wyciszyć, wyrosnę jak chwast z betonowego muru Ta siła jest już zbyt duża, dla zbyt wielu jestem guru Tworzę to gówno, ponieważ wciąż jestem głodny i zły Że jesteś pierdolonym łakiem a moje miejsce zajmujesz właśnie ty Wciąż muszę rymować, bez tego bym oszalał Nie nasycisz mnie choćbyś nie wiem jak się starał Wciąż głodny rymów i głodny sukcesu Spróbuj mnie zatrzymać a dojdzie do ekscesu Wbijam się w was jak młotkiem w gwoździe Kurwa zawsze to samo "suko, krzycz głośniej!" Pamiętam jak nosiłem za długie i dziurawe spodnie Kiedyś miałem to w dupie, teraz chcę wyglądać modnie No chyba że modne są jebane jajognioty Zawsze ta sama taktyka: umysł geniusza, wygląd idioty Skoro wykorzystuję mózg w pięciu procentach i was niszczę To gdybym zwiększył wydajność, zostawiłbym zgliszcza Słuchaj uważnie, skup się i ucz się od mistrza "Oj, wyglądasz jakbyś miała na twarzy wielkiego pryszcza" Zawsze byłem nietaktowny i doprowadzałem do szlochu Zawsze waliłem konkretnie, nie jebałem się z tym po trochu Mógłbym powiedzieć że jestem miły, a to była zmyłka Ale to tak jakby powiedzieć że Kim Kardashian nie powiększała tyłka Nie napinaj się tak ziomek, bo pęknie ci żyłka Czasem mam wrażenie, że nie skończy mi się wena I że będę wciąż rapował, nawet gdy przeminie cała scena Mimo, że każda hiena będzie czekała na moje potknięcia Wtedy odpowiem kontratakiem, szukając spięcia Nauczyciele mówili że będę sprzedawcą w fast foodzie A teraz słuchają mnie moi fani, uciekam nudzie A ci ludzie? Zazdrośni, brak im samospełnienia Poprzez własne zaniechania uciekły im marzenia Nawet jeśli mnie pokonasz powrócę ze zdwojoną siłą Wtedy wgniotę cię w ziemię jak robaka, było mi miło Lubię się przechwalać, jestem pewny siebie lecz nie arogancki Pierdoli mnie co o mnie powiesz, cieszę się że jestem ekstrawagancki Trafiłeś tutaj ziomek jak ślepy na karaoke Zadrzyj ze mną, jeśli chcesz mieć doczynienia ze smokiem Przełam strach, spójrz w górę i nie gódź się z wyrokiem Nie bój się, stres doprowadza do walki ze ślinotokiem Kiedyś miałem marzenie, by uprawiać jogę Jak widać życie szybko sprowadza na podłogę Bo jak nie my to kto zrzuci go z wozu Wyjeżdżaj i nie wracaj z tym gównem, Mrozu Podobno nie liczy się ilość tylko jakość Jednak w tym się to nie sprawdza, żadną ma to wartość Dowiedz się jak wydawana jest kasa z Wielkiej Orkiestry Wtedy zmienisz myślenie i ograniczysz do mnie niemiłe gesty Gitarka, pianino, syntezator, do wszystkiego nawinę A gdy skończę wyrucham twoją dziewczynę Żartuję, mógłbym przecież nagrywać o pieprzeniu lasek Ale mam 14 lat, nazwaliby mnie dzieciuchem i kutasem I wiem, nie powinienem przejmować się zdaniem innych I choć mam je w dupie, to nie jestem na tyle silny By odeprzeć ataki na moją osobę że jestem winny Rozwińmy może ten temat teraz, czemu zawsze ja Jestem w pobliżu gdy jakaś afera, nie ma Wątpliwości jestem pieprzonym kozłem ofiarnym Jestem brzydki, chamski, zboczony i niezdarny Jedyne czego się teraz obawiam, nie tkwi w ludziach Tylko w tym że stracę ochotę by pisać i wchodzić do studia Albo że w pewnym momencie stwierdzę że to co mówię to bujda Mam dopiero 14 lat, nie znam prawdziwego życia, ale Nie muszę pisać dopiero gdy wyjdę z ukrycia Jestem jak zaprogramowany, rymy są moim nałogiem Pierwszy polski rap jaki usłyszałem to "Jestem Bogiem" Zastanawiam się jak można być tak głupim jak Szczuka Kazimiera "Siedź cicho szowinisto. Ona sprawi że skończy się twoja kariera" Sram na wasze demonstracje, jebać feministki Często mam chęć wszystkim im wyciąć cycki Wszystkie powinny wybrać się na seans "Seksmisji" Jestem jak Harrison Ford w "Ściganym" Cokolwiek się nie stanie ja jestem podejrzanym Jestem koszmarem dla Freddy'ego Kruegera I warzywem dla Hannibala Lectera, o nie! Pomocy! Wzywam najlepszego superbohatera! Popatrz na tych chujowych wacków, rap umiera Czuję się jak ostatnia nadzieja, jak Luke Skywalker Trzeba być skupionym bo to gra ciężka niczym poker