PIH - Ulice bez jutra lyrics

Published

0 152 0

PIH - Ulice bez jutra lyrics

Dziś okolica jest szczególnie smutna W bezruchu stoją podwórka Na psy sprzedała cię jakaś cssss Kolejny patrol, ulice bez jutra [Zwrotka 1] Chociaż nie mieszkamy vis-a-vis, drzwi w drzwi Dziś, wiem, rzucasz im wyzwanie, zabij lub daj żyć świat wyciera o ciebie brudne ręce Czujesz, zbliża się najgorsze chociaż liczysz na najlepsze Obłudne gęby z ekranów się uśmiechają Twoje nerwy, one konta nie powiększają Dzieci płacą za zbrodnie rodziców, nie ma wiary Tam gdzie nie ma dobrego uczynku bez kary Owrzodzone blokami osiedla ulice Gdzie masz siedem grzechów głównych i ósme życie Tu partia szachów, wychodzisz królem prosto Stawiasz wszystko, bo nie masz nic poza wolnością Jesteś jak przypływ, zabierzesz zamek Nie mów, jesteś tylko falą, która kona na brzegu Zrywasz siódmą pieczęć, twój początek nieszczęść Krew rozsadza serce, puls ci tętni w uszach Po ulicy krąży pech spuszczony z łańcucha Jak szczute zwierzę wpadasz w sidła, muka Jesteś topielcem niesionym nurtem rzeki Gdy zakładają ci na ręce bransoletki Chciałbyś móc światu w twarz dmuchnąć ten puder Ale chociaż jesteś ciałem to już nieobecny duchem Ulica patrzy, czujesz wzrok, który cię śledzi Nie kołysz łodzią na której siedzisz [Refren] Dziś okolica jest szczególnie smutna W bezruchu stoją podwórka Na psy sprzedała cię jakaś kurwa Kolejny patrol, ulice bez jutra Między blokami wiatr cicho jęczy To echo czasów gdy byliśmy dziećmi Tu kwiaty zła mają początek i koniec Chwast nie zakwitnie na betonie [Zwrotka 2] Jeden naród, dwóch różnych bogów Przed sobą mamy przeszłość, jutro spoczywa w pokoju Piekło nie zamarznie, kiedy ty zamkniesz oczy Tu nowobogaccy i nowo ubodzy To nie zgrzyt noży, świst policyjnej kuli To głos ludzi vox populi, kruszy mury Z ojczyzny ruin, krainy beznadziei, kantów Gdzie głosuje się nogami, produkuje emigrantów Nie odpędzisz czarnych myśli przedzierając dłonią czoło Dziś pędzlujesz w Tesco mięso na zdrowy kolor Nasi rodzice czy tego dla nas chcieli Nałogowych graczy lotto bez szczęśliwej niedzieli Być w służbie ojczyzny, narzędziem w walce bez celu By w końcu oślepnąć od światła w tunelu Plastikowe czarne worki, bo życie to chwila Idą na kraj i idą na Irak [Refren] [Zwrotka 3] Patrzysz na nas z pogardą, żer dla much Na który czeka chłodny, prosektoryjny stół To moje pokolenie pogrzebane za żywota Które twarze rządzących wznosi tylko na banknotach Moje pokolenie porzucone bez rady Dziś płodzi zmarłych i rozdmuchuje nienawiść Unikasz ludzi bez twarzy, szarych przechodniów Których zalewa krew siedem razy w tygodniu Na naszych oczach polityka, zakłamanie Odbywają rytuał, swój godowy taniec Jak folią owijają kłamstwem każde podwórko I okładają do śmierci ludzkie głowy gaz rurką Ulice bez jutra, tu rosną zła kwiaty Uczciwość i czystość, wstydliwe stygmaty Stygmaty trądu jak bez pracy osiedla To sprawa bezdenna, nie dotrzesz do sedna [Refren] [Tekst - Rap Genius Polska]