Pięć Dwa - Kiedy ja lyrics

Published

0 112 0

Pięć Dwa - Kiedy ja lyrics

(x2) Kiedy ja opuszczę ten świat Kiedy ja opuszczę ten świat Kiedy ja opuszczę ten świat Oby ślady moich stóp były nadal tu Myślę o śmierci wtedy czuję się gorzej Te myśli, wierz mi, sprawiają, że wciąż tworzę Jesteś tam Boże, czyśmy tu sami? Niebo w kolorze stali groźnie milczy z oddali Boję się nieraz, że wszystko co jest To tylko tu i teraz, to tylko lud i ziemia To tylko bród skąpany w grzechach i trud skopany w mękach Duch w nas umiera, jedyny bóg to pieniądz I nawet w świątyniach oddają cześć jemu A rzeźby milczą nie wiedzieć czemu Niech krzyczą, bo milcząc nie dadzą rady temu Wciąż wiszą tam i widzą, jesteś to przemów To wszystko martwe symbole jak każde Zimne pomniki pod które dla publiki Prominenci polityki napełniają wieńcami kwietniki Wszystko w blasku fleszy i przed obiektywem Wszystko dla poklasku, cieszyć lud swym narodowym zrywem Kiedy masz wiarę wszystko to ułatwienie Gdy ramię w ramię razem idziesz po rozgrzeszenie Lecz kiedy wątpisz i chcesz pod prąd iść nie tam gdzie tłumy Wygrywasz walkę, bo otwierasz swój umysł Sieję w sercach niepewność, sączę sceptycyzm w umysły Miejsce zajmuje względność, skoro wątpisz to myślisz Zostawię ślad choćby taki tylko Że ten rap otworzy usta i umysły tym co milczą (x2) Kiedy ja opuszczę ten świat Kiedy ja opuszczę ten świat Kiedy ja opuszczę ten świat Oby ślady moich stóp były nadal tu Nie ma nic prócz niesmaku po mendach Namacalnych blizn po błędach Schizofrenii myśli Nienawiści i miłości bliźnich Hipochondrii w genach Wejdę w tych nędzników zacny poczet Którzy rozlewali szansę, potem wypijali ocet To wiem na 100% mam rodzinę, dla której bym zginął Nie jestem młokosem Dzięki niej ten czas dawno przeminął Szedłem, jak mówiło idź Wcześniej się nie liczyło nic Pusty heroizm, tylko egoizm Chciałem to wszystkim wpoić Teraz dobrem zło zwyciężam i przemierzam stepy w męce W progi wiecznego królestwa idę z rozkrwawionym sercem Niosę list na kartce Ludziom złu wiernym jak matce Niosę nie dla bram zbawiennych Tylko dla nikczemnych Nie mam nic prócz testamentu wierszy W ogień za nie pójdę pierwszy Do nieba po bruku taki koniec logika mi wieszczy Lecz póki żyję, żyję po to by umilić sobie tutaj pobyt Nie schylać głowy, pieniądz zdobyć, zabrać przemocą mu dobrobyt Romantyczne wzloty są dla głupców, życie da im w dupę Altruistą być w tym świecie to jak być żyjącym trupem Musisz być świadom, że zranią cię zdradą by uciekać Choćbyś był święty wredne kundle zawsze będą szczekać Kiedy przyjdzie po mnie ten zegarmistrz światła purpurowy Stanę dumnie jak na apel zmarłych zwarty i gotowy Chwycę dłoń co jest mi światem Jeszcze raz w oczy popatrzę I odejdę, nie wiem gdzie, na zawsze (x2) Kiedy ja opuszczę ten świat Kiedy ja opuszczę ten świat Kiedy ja opuszczę ten świat Oby ślady moich stóp były nadal tu