Pichu - Dusze lyrics

Published

0 95 0

Pichu - Dusze lyrics

Świat jest iluzją Nic nie jest prawdziwe Wszystko jest dozwolone To była noc z księżycem w pełni Taka noc, co życiem tętni Gdy mrok wypełniony był wyciem cieni A moc okazała się być bytem na Ziemi Coś ciągnęło mnie jak magnes do siebie Jakby ktoś inkantował mantrę za oknem To było widoczne jakby było znakiem na niebie Ciągnęło w tę stronę jakby czarem, dosłownie Dałem się porwać instynktom, to one mnie poprowadziły Umysł z jedną tylko myślą, jakbym był robotem prawdziwym Musiałem wyjść z domu szybko, rzucić robotę w trymig I czułem bezsilność, straciłem ochotę by wyjść dziś Zrozumiałem powiedzenie "wyjść z siebie i stanąć obok" Bo małą rolą obarczono ciało z własną wolą Musiałem jasno pojąć, że liczyć nie mogę na żadną pomoc Oglądałem miasto co noc, ale wtedy było jakieś inne Jakbym znalazł się w filmie, horrorze, mówiąc ściślej To może już stąd wyjdę? Pomożesz znaleźć wyjście? Chciałem skręcić w prawo, nogi ciągnęły mnie na lewo Moje ciało krzyczeć chciało, ale nie wydobyło dźwięku żadnego świadomość była wtedy karą, wolałbym nie widzieć niczego Zamknąć powieki i z wiarą otworzyć w świetle dnia dopiero Życie tak nie działa, tu nie ma opcji "start" i "pauza" To nie jest żal czy farsa, jedynie doznań galimatias Doszedłem do miejsca, które ponoć było moim celem Ja - ślepiec w ciemnościach, wokół niewidzialni przyjaciele Zjawy budzą postrach, ale ja czułem niewiele Nie czułem strachu w kościach, a na pewno nie czułem siebie Stanąłem pośrodku nich, byłem w pierdolonym kręgu Korowód jasnych widm, a ja dyrygent ich arii jęków Straciłem tożsamość, byłem wszystkimi Na chwilę światło zawisło nad nimi Patrzyłem, opadło, raczej patrzyliśmy Wniknęło w nasz los, żyliśmy Byłem ich rzecznikiem, używały moich ust Byłem w niewoli już, gdzie jest do swobody klucz? Nie atakowały, one po prostu były W blasku swej chwały i w pełni swej siły Chciały wpłynąć na świat ostatni raz Ostatni blask nim spłoną, pokazać twarz Vade retro satana! - nosz kurwa nie działa Będę jako ofiara, pewnie jest trumna w ich planach Nie mam nic do gadania, je wkurwia ambaras Muszę się starać, by ugrać coś dla nas Nie dla nas, tylko, kurwa, dla siebie Już myślę jak chmara, to mnie ogłupia w gniewie Myślałem, że to już koniec, osunę się w nicość Straciłem nad sobą kontrolę, zaraz porzucę wszystko To co jest koło mnie, już o mnie nie usłyszą żegnajcie setki wspomnień, już bratam się z ciszą Ale nie, to nie było ich planem Chciały spisać testament, by słowo stało się ciałem Było ich wiele, one są zawsze z nami A w tym momencie zaczęły mówić moimi ustami