Penx - Krzyż na drogę lyrics

Published

0 209 0

Penx - Krzyż na drogę lyrics

Teraz patrz, zabieram cię tutaj w podróż w nieznane Dla ciebie to bez znaczenia, i tak nie wiesz co jest grane Pojebane to, wpadnę dzisiaj może z kosą Wierni to gorzej zniosą, ostrzy se noże nocą Przejdziesz tą drogę boso, Boże, weź się lepiej pożal Po chuj ci buty, wolisz mieć kurwa klapki na oczach Poczekaj, coś dzwoni do mnie - nie będę gadał, pierdolę! Twoje życie jest na linii, ale je później odbiorę Za nami już pierwsza stacja, muszę słowa pizgać nowe Czas na drugą, racja, oto kurwa ziomek krzyż na drogę Już spoczywa na twych barkach, polej ludziom, już się smucą Bądź spokojny chłopie, za niedługo role się odwrócą Ciężko ci nie będzie, on nas przecież tu lepszymi czyni Popatrz, kurwa, ilu dzień w dzień musi go nosić na szyi Życie usłane różami, te metafory mierne Niby świat jest nieskalany, bo nam zajebałeś ciernie? Ja wiem dobrze, udało ci się już ten świat wyruchać Weź zalicz se jeszcze glebę, w końcu do trzech razy sztuka Trzecią stację to już pojmę, dobiega ze stada pisk Też mam niewyjściową mordę, dzień w dzień padam na pysk! Wierni mają cię w sercu, no to robisz daunom piekła A przez tą twoją koronę chyba już im dawno pękła Stacja czwarta - gadaj z matką, ciągle się przewracasz Nie wiem co jej powiesz, ale powiesz, że na noc nie wracasz Wpędzisz ją kiedyś do grobu, chłopie zrozum, to jest tak Wyszedł z domu, gówniarz znowu pewnie wróci po trzech dniach Piąta stacja, środek nocy, ogłaszam - twój jest to kres Weź se zioma do pomocy lepiej jak ci ciężko jest Wciąż pożyczam hajs, a ziomy pomogą mi ile mogą I nieważne ile, liczy się, że kurwa mam od kogo Stacja szósta, dziś na farcie, więc powiem otwarcie też Weź sobie tą szmatę lepiej zalicz na otarcie łez Stacja siódma, opowiem kawał - to styl popaprany Czemu Jezusa nie będzie? - Ktoś mu pokrzyżował plany! I masz dwie sekundy - BACH! - kurwa człowieku Myślałem też, że się wkurwisz, ale znów leżysz ze śmiechu Stacja ósma, te niewiasty wczute, śmiechem bym je zabił Choć to głupie, ja wciąż czekam, przecież nic mnie dziś nie zbawi I następna stacja, ile ich jest, sam ty weź policz Powiesz racja, popatrz, łatwo się jest tutaj wypierdolić Ja ci powiem "weź się w garść, możeść nieść, prawda taka Bo jak później będziesz chciał możesz się już nie połapać" Czasem mówią "Łap okazję", sprawdzając co bezmózg zrobi Ja im się zaśmieje w twarz, niech powiedzą Jezusowi Manicure, pedicure, tępym damom tak się żyje Zaraz zrobię tak, że twoich łap już nic tu nie przebije Dziesiąta stacja, się nie przejmuj no bo mnie to też tu wkurwia Sram wciąż na to, w co się ubrać bo straszna jest w modzie chujnia Boisz się swych kanibali? Niejeden ci powie "Śmiało Się rozbieraj typie" bo chcą znów wpierdalać twoje ciało Stacja jedenasta, wkurwienie kipi z niego - nie zwlekał To cię przerasta - nie graj tu przybitego człowieka I dwunasta sprawdzaj, wchodzę z buta, wciąż te linie kreślę Umrzesz dziś na deskach, jak dotąd tutaj niejeden wrestler Czas na tą trzynastą, czy pechowa, robią foty w sumie Niech umieszczą sobie zdjęcia z krzyża w rodzinnym albumie, Wszyscy niosą cię na rękach ostatni raz, weź to sklej A jak wrzucą cię do grobu będzie wreszcie troche lżej Tym trackiem nie chciałem obrazić nikogo, to śliski temat U niektórych sk**sy świadczą, że tu cudów nie ma A ty na to "Na chuj się starać?", ja mówię "Weź i zaśnij, nara" U mnie się objawia wiara, wracam z libacji na kolanach Nie wierzę w Boga, nie pytaj czemu, chyba, że chcesz się strasznie zbłaźnić łapie chłopaku pociąg do rapu, on wysiadł na czternastej stacji [Tekst - Rap Genius Polska]