Penx - Sa**y lyrics

Published

0 84 0

Penx - Sa**y lyrics

[Zwrotka 1] Ja to 11 grudnia, a nie 11 wrzesień Wejdę na scenę kurwa w końcu se rozjebię wieżę Jestem pewny siebie tak, że aż się tego boję Stanąłbym za sobą chętnie, ale się nie rozdwoję Gra gitara, się nie chcę rozstrajać Tak po części po całości lecę jestem tego zdania Rozdupcam wam konstrukcje i nie będę dziwko skromny Faza, niebawem będą słuchać mnie tylko bezdomni (ta) Człowiek tu najlepszym przyjacielem miał być Zwykłe pierdolenie prawdą każdy schodzi na psy Jak mi w oczy patrzysz ryju mów do rzeczy Lepiej niedojebie rozkmiń fakty jestem zaprzeczeniem ciebie Wracam z biegiem, stąpam po kruchym lodzie, obiecam Wejdę z buta w każdą ikrę która ma potencjał Tak to wjeżdża, słono płacą, jak traktować ich? Ich zapach zwycięstwa pieprzę, to smak porażki [Cuty: DJ Nambear] [Zwrotka 2] Jestem inny niż wszyscy, możesz się przez to wkurwić Przez to większość chce być tak jak ja, nie chcą się poróżnić Co do różnic tak to ujmę, bo mam dość gadania Sam szlifuję swój charakter, dla mnie to wartość dodana (ta) Ćwiczę formę, sram na dziwki, tępe przyznam Każda święt niby chce mi tylko spuścić z krzyża O Matko Boska nie pogardzę, tak mi dobrze, wpadaj Nie, nie wpadnę wstyd się przyznać ile dzieci już w kanałach (ta) Plan to jebnąć w rapgrę, bo tego pragnę Tak jak ja siedzą w bagnie, tworzą podziemną armię Niepoprawny poligon punchy, postawisz nogę Ja tu twardo stąpam teraz, bo wiem, że na swoim stoję O, oczy jak 5 złotych, wypierdala z orbit chyba Ci wydrapię dla hajsu portfel i tak ledwo dycha Krew na kartkach, czerwona płachta, a czas mnie nie dotyka Chcesz tu beef'u, sorry, w tekstach żadnych szans nie jebnąć byka