Peja - Nie trzymaj sztamy lyrics

Published

0 73 0

Peja - Nie trzymaj sztamy lyrics

[Zwrotka 1] O mały włos miałbym to coś Straciłem to złość poczułem, miałem dość Nie chciałem by w kość dało życie znów sztos A ten parszywy los szuler rozdał lewe karty Brak szczęścia w grze, a w miłości wolne żarty Trudny, uparty o to kolejne fakty Że los płata figle nawet najbardziej twardym Sprzęciak morderca zbliża się skrytobójczo Czy przeżyjesz do rana tego dowiesz się jutro Kocham cię bracie nawet kiedy gadasz bzdury Wiem, że na twoje problemy często byłem nieczuły Oddany mojej sprawie mogę tak całą noc Młode siksy masturbują się słysząc mój voice Owijać wokół palca najpiękniejsze kobiety Tam gdzie pieniądz tam one, uzależnienia, fetysz Często muszę kłamać by serca ci nie złamać Ty gotowa się załamać chcesz dzielić ze mną mój dramat Moralne zepsucie, zawsze wierny lucie Jak mordy skucie dziś nie myślę o pokucie O to nowy Slums Attack, masz klasyki na cutach Kocham swego brata chociaż jest nie z tego świata Chciałbyś mi powiedzieć jestem coraz bliżej grzechu Zamiast kartek z wersami potwierdzenia przelewu Nie podetniesz mi skrzydeł w czasie gdy wysoko lecę Bo kocham moje życie i niczego od was nie chcę Jestem żywym dowodem na niezależność i swobodę W tym fachu prym wiodę, a słuchacza nie zawiodę Bo to muzyka prawdy nie muzyka hipokryzji Znów nasz syf na wizji i jak zawsze bez fikcji Że siano ludzi zmienia hajs, kabona Temat pozostawię to bliskim bo tylko im jest to oceniać Im starszy tym bogatszy coraz bliżej nagiej prawdy Wiem upływający czas weryfikuje twe postawy Tak naprawdę jestem lepszy niż ta moja reputacja I docieram dziś do celu choć to nie ostatnia stacja Jesteś Judasz smrodu szukasz? kumpla udasz hajs wyłudzasz? [Refren] Nie trzymaj sztamy z ludźmi, którym jest wszystko jedno Bo powinie ci się noga i od życia przyjmiesz wpierdol Weź od nich odbij, nie mają nic do stracenia Więc pociągną cię za sobą, to tej znajomości cena Ze mną nie zginiesz, a ja z tobą tego nie wiem Ostrzegali, się przejedziesz, nie słuchałem, byłem pewien Przyjaciel najważniejszy nie umniejszy twych zasług Potrafi docenić charakter przekazu [Zwrotka 2] Być oddanym mężem, a nie zdradliwym wężem Już za późno na to wszystko, dziś przy innej się prężę To nie pierdolona fikcja, chcesz spójrz na szklany ekran Nie gram na ludzkich uczuciach, jak twórcy reklam Gardzisz tym światem, który nie jest dla ciebie Przeraża cię ta wizja, wiesz, że możesz go nie mieć Więc na wyrost nam jedziesz, lecz uważaj gdy ci wyjdzie Ile będą warte słowa, które kładłeś na bicie Chce, zaspokajam prymitywne instynkty Potem przepraszam śląc do nieba modlitwy Nie byłem, nie jestem, nie chcę i nie będę Przerysowaną postacią, tacy nie zyskują tracą Lepiej mi jebnij kiedy masz na to szansę Ja nie odpuszczę to nazwę rewanżem A tu dystans się liczy lecz ja go często nie mam Do zbyt wielu spraw, wciąż na kogoś się gniewam Masz coś przeciwko to cię skurwysynu mierzi Oskarżasz mnie o rozróżnianie społecznych więzi Chcesz wiedzieć sukinsynu jak to jest, naprawdę idzie Dasz radę to ogarnąć, zamień się ze mną na tydzień To my co bez przerwy psujemy ci nerwy To dzieciaki z ulicy, a nie dzieci z Bullerbyn Kobiety znów płaczą, ja płaczę przez kobiety Romanse, podniety, konsekwencje niestety Są zbyt bolesne, wpierw rozkosz, dziś pretensje A ja nadal w tym jestem, a odpał jest protestem Nadal hardcore'owy to mój powód do dumy Nie nagrywam moich zwrotek na popowe albumy Skończymy pracę z płytą i na trasę od nowa Ja nie będę oponował by stała się diamentowa To nasz kolejny cel, idź sobie tej W biel odziana Isabel, nie kuś mnie, ej Poznam cię w moment po tych tanich kosmetykach Po tych blond kosmykach, czego chcesz, zmykaj Z dragami eksperyment, masz do tego sentyment Zapomnij o tym synek, nie, spadaj skurwysynie Przed knajpą piros weź ziomków mu gyros Weź mu na wynos, bo do środka go nie wpuszczą Bo nie jest odziany na tyle by tam usiąść Bo jego smrodem sie dusząc nikt nie zechce tu szamać I nie ma co tu kłamać sytuacja jest zjebana Możesz sam tak kiedyś skończyć chociaż z ciebie kawał drania To kup mu to żarcie, dzięki dostaniesz w zamian [Refren] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]