Peja - Mój rap, moja rzeczywistość lyrics

Published

0 133 0

Peja - Mój rap, moja rzeczywistość lyrics

[Verse 1: Peja] Częsty brak reakcji doprowadza do frustracji Piętno biurokracji doprowadza do wariacji Na chama nie załatwisz, bądź grzeczny może zyskasz Panie będą tak uprzejme na zajętych stanowiskach Wolno dopijając kawę w urzędowym czasie pracy Z łachy wydają oferty i do pracy rodacy Za sześć stów zapierdalasz, na opłaty ci nie starcza Nie dożyjesz 60 zmarszczysz się jak pomarańcza W ten sposób nic nie trafisz, ususzysz się jak śliwka A więc stoi cham małolat w ręku browar, w drugiej fifka Dzień za dniem taka rozrywka, monotonie musi zabić Życia spieprzonego nikt z młodych nie chce naprawić Ta, jeszcze nie dzisiaj, może jutro się rozejrzę Za legalną pracą, ewidencją i urzędem Za pieniądze zarobione się ubiorę i zdobędę Serce pięknej kobiety, jeszcze wszystko się odmieni A na razie w urojeniach pogrążeni, środek bagna To codzienna rzeczywistość polskiego nastolatka [Hook x2: Peja] To mój rap, to moja rzeczywistość To mój rap, to moja rzeczywistość Jakie życie taki rap, w nim zawarte jest wszystko Jestem z tych MC co pieprzą jak człowiekowi ciężko [Verse 2: Peja] Chwile, chwile, chwile, jedną małą chwile W dzisiejszych czasach praca stanowi przywilej Jadę w miasto, mijam światła, patrzę ma problemy typ Psy chcą udaremnić jego prace, mycie w furach szyb I odbiorą mu chleb, jego sposób na kasę Jadę w MPK, z nudów czytam cudzą prasę Wojny, bomba, coś o wąsach w uniformach Prawybory, strajki, rządowa platforma To normalka, jak to, że przy każdej większej krzyżówce Znajdziesz biedotę zbierającą drobne w puszkę Pomóż, daj na zupkę, nie trudno zauważyć Nikt nie wie jak siły, możliwości zrównoważyć Od zawsze tak było, nędza nigdy się nie skończy Trzeba przetrwać wszystko tak jak plakat przedwyborczy Ślad zostawię po sobie, daj mi bańkę więcej zrobię Chcesz wiedzieć co mi się marzy? Stworzenie nowych miejsc pracy Żeby nie nie musiał iść kraść, chłopak ciągle się narazić By utrzymać rodzinę, dziecku nie wytłumaczysz Dlaczego nie ma co do garnka włożyć, jarzysz? Jarzysz, jarzysz, kurwa jarzysz? [Hook x2: Peja] [Verse 3: Peja] Monotematyczność tekstów, życie nie jest lajtowe Zmieni się najlepsze, coś innego ci opowiem Tylko pozornie wtórnie bo krzyk ciśnie się na usta Rozwój w prawidłową stronę, nowa rapowa produkcja Możliwość wypowiedzi, to przeważnie w głowie siedzi Życie daje po dupie, nie przestanę o tym ględzić Jak pętla na gardle bieda zaciska swe sidła Rytm jeżycki z tym wygrał i będzie trzymał dystans (dystans) Podtrzymam tu na duchu każdego, który zbłądził Wyprowadzę cię bez mapy, życia przeciwnik nie godny Wszędzie szum niepokorny na to gówno odp**ny To codzienna normalka więc weź to wreszcie pojmij [Hook x2: Peja] [Tekst - Rap Genius Polska]