Paluch - Nagła Śmierć lyrics

Published

0 510 0

Paluch - Nagła Śmierć lyrics

[Zwrotka 1] W pustym świecie nie miłości, echo nienawiści Nie rodzice sadyści dziecku łamią nawet myśli Gdyby potrafiło chodzić lub wypowiadać myśli To definicje bólu wszyscy usłyszeli byśmy Tu nie ma granic, gdzie duchowy rynsztok Ten co życie ma za nic pierwszy powinien zawisnąć Chcą zdobywać planety, czują że są blisko Choć na ziemi śmieci sterty, ludzkie wysypisko Chce poznać Twoje imię, system chce Twój numer Chce iść z Tobą przez życie, dla nich jesteś trupem Cel jest niewidoczny, dzisiaj nie będzie ich łupem Prawdę zabiorą do grobu, tylko fałsz puszczają hurtem Promienie Najwyższego Światła przebijają chmury Niewiara upadła, Pan uderza w życia struny Wysychają oceany, lewitują góry Wszyscy podziwiają naraz moc Najwyższego Stwórcy Wyrównanie różnic, rdzewieje szczere złoto Wypełnienie próżni, dla duszy święty botoks Ci co rzucali bluzgi, ręce do nieba wznoszą Suma istnień ludzkich otoczona jego troską Bliscy co odeszli, żywi stoją obok Ciebie Wszystkie zbłąkane dusze odnajdują domy w ciele, ta Jeśli wątpiłeś to dzisiaj jesteś pewien On wrócił na ziemie i wszystkim prawym daje Eden Darmowy prezent, boska sztuka na żywo Znikają stygmaty, to dzisiaj wybawienie przyszło W towarzystwie świętych ostatnie widowisko Nie musisz tłumaczyć przecież o Tobie wie wszystko Znów karmi głodnych, spragnionych poi z ulgą Ucichły modły, nasze serca biją równo Wszyscy zwyrodnialcy czują ból swoich ofiar A sprawiedliwość dla tych, których sąd nie dopadł Brudne sumienia niszczą niewiernych tchórzy Z przerażeniem w oczach dzisiaj chcą Jemu służyć Materialne dobro obraca się w gruzy Jego łza jest życia kroplą, nawilża Saharę duszy Resetuje pamięć poniżanych kobiet Pamiętają tylko dobro, znika opuchlizna z powiek Daje nam szanse na ostatnią szczerą spowiedź Zdejmij z sumienia maskę i całą prawdę powiedz Pojawił się Pasterz, stada ślepych owiec Daje nowy początek, bądź pewien to nie koniec Właściwy porządek, dziś cywilizacja płonie Prawdziwy Król na tronie w rękach topi koronę Zło miesza się z dobrem, równowaga wraca Przestaje być istotne to co na kościelnych tacach W pył obraca zbędne kościelne bogactwa Wyczekiwana ulga we wszystkich warstwach Nie podała daty żadna znana przepowiednia Dzisiaj wszyscy mają dzień, świeci blaskiem cała Ziemia Największe tajemnice świata stają się jasne Nie musisz ich rozumieć, to co ludzkie nie jest ważne Otwiera dla nas złote bramy boskich komnat W pierwszej kolejności idą wysłannicy dobra Słychać anielski chór we wszystkich świata zakątkach Męczennicy, pierwsi żywi w nieba progach Za nimi idą ci którzy karmili się wiarą Świadomie i w niewiedzy przestrzegali boskie prawo Nie widzieli Go za życia, żywi przed nim stają Choć niewiedza Cie osłabia to jest wiary podstawą Ostatnimi będą ci co brak wiary wynieśli z domu Lub wierzyli w jego siłę ale negowali Kościół Wiedzą co istotne przez wyciąganie wniosków Idę z nimi dumnie przez kilometry złotego mostu Nic więcej się nie liczy, czas w miejscu stanął Słodkie łzy, słona krew, świat zalany zimną lawą Ginie chaos, bo tym było życie ludzkie Nie szukaj schronienia, teraz nie masz dokąd uciec Nie ma znaków zapytania, odpowiedzi też są zbędne Ziemia wraca do początku, życie zatoczyło pętle Nie widziałeś tego nigdy nawet jeśli patrzysz sercem Zostało tylko piękno, tylko to i nic więcej [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]