Ucieszna lutni, w której słodkie strony Bijąc, Amfijon kamień rozproszony Zwabił na kupę, a z chętnej opoki Wstał mur szeroki. Niemowna przedtym ani ulubiona, Dziś na wszytek świat wielce zalecona, Zaśpiewaj, co by trudnej Bogumiły Uszy lubiły. Która jakoby źrzóbek niełapany Ani pasterzką ręką ugłaskany Ucieka w pole, a pędęm człowieka Mija z daleka. Ty umiesz tygry, umiesz lasy wodzić I bieg pochopnym strumieniom zagrodzić; Tobie ustąpił stróż nieokrócony Piekielnej brony, Cerber, chocia mu wściekły łeb nakrywa Sto srogich wężów, a para smrodliwa I sprosna piana ciecze miedzy zęby Z trojakiej gęby. Biedny Iksyjon, Tytyjus zmiękczony, Rozśmiał sie nie chcąc; i dzban osuszony Stał chwilę, za czym cieszył twój rym drogi Dziewki niebogi. Niech Bogumiła srogość jadowitą Złych panien słyszy i wody niesytą Banię bezdenną, i pomstę nieskorą, Którą źli biorą Na drugim świecie. Bo co, prze żywego Boga, już mogły uczynić gorszego? Pomordowały, jędze niecnotliwe, Męże właściwe. Jedna z nich, wierna łożu małżeńskiemu, Przeciwko ojcu krzywoprzysiężnemu Zacnie skłamała: panna czci bez końca Pod kręgiem słońca. Która: «Wstań — rzekła — wstań, mężu, by wieczny Sen na cię nie padł, skądeś ty bezpieczny; Schroń sie przed ojcem i przed bezecnemi Siostrami złemi, Które jak lwice z głodu nieznośnego Wpadwszy na stado, każda morzy swego; Ja, litościwsza, ani cię chcę tykać, Ani zamykać. Mnie niechaj ojciec trzyma w pęcie srogim, Żem lutość miała nad mężem ubogim; Mnie niechaj zaśle w pogańskie narody Przez morskie wody. Idź, gdzie cię nogi i wiatry powiodą, Za tą życzliwej ćmy nocnej pogodą; Idź zdrów, a skargę na mogiłę smętną Włóż więc pamiętną». [Tekst i adnotacje - Genius Polska]