Eripe - Piękny, słoneczny dzień lyrics

Published

0 204 0

Eripe - Piękny, słoneczny dzień lyrics

[Zwrotka 1] Dziś piękny, słoneczny dzień, zgadnijcie co dostałem Oprawioną w ramkę licencję na zabijanie Wychodzę na ulicę, plan jest mega prosty Moja morda na każdym kan*le wiadomości Urodziłem się tego samego dnia co Lenin Więc moim przeznaczeniem jest tu frajerstwo wyplenić Ten dzień będzie piękny, widzę grupę hipsterów Zrobię terror, jakby NKWD wróciło do sterów Biorę tępy nóż, nie będę marnował kul na łajzy Krew kapiąca na chodnik to dla mnie energii zastrzyk Zmasakrowane ciała zostawiam gdzieś pod przedszkolem Ku przestrodze dzieciom by im się nie pojebało w głowie Idzie wielebny, życia pełny jakby łykał litry s**my Tracę nerwy puszkę z konserwy wyciągam z kiejdy, i Tylko tnę metalem brudnym jak jego myśli o dzieciach Mów mi Bruegl, dziaram mu drogę krzyżową na plecach Kule się mnie nie imają, i mają rozkminę pały To jak sylwestrowa noc bo psy się zdezorientowały Walę serią w tłum, zakładników nie biorę Nawet Leon tu, jest przy mnie amatorem Jak kameleon wtapiałem się w otoczenie, później Zadałem karę cwelom nieoczekiwany Doomsday Ich ciała padają, a staty rosną Granaty rozkosz niosą większą niż bl**job Porównywalną, no może mniejszą trochę Ale fajne poczuć jak laska traci dla Ciebie głowę Ukradnę jakąś furę, jebać prawo jazdy bez kitu Dziś mam prawo do jazdy po starych babach na chodniku Zapierdalam jak szalony, nie jeżdżę pomału Mam dość oglądania tych S-klas z tramwaju Robię pitstop w Maku, kocham to śmieciowe żarcie Lecz z kapitalizmem w walce, rozdupcam kasjerce czaszkę Siedziba TVNu miga gdzieś na horyzoncie Parkując tam rozpierdolę Woj**ódzkiemu Porsche Gwiazdy tańczą, gwiazdy śpiewają no kurwa halo Dzisiaj obejrzymy jak gwiazdy umierają Padną konstelacje kiedy skończę jatkę Rozprute gwiazdy to rozgwiazdy no bo leżą na dnie Wychodzę z krwią na rękach, i zbijam piątkę ze światem Nigdy więcej chujowych komedii z Karolakiem Na cel biorę Uniwersytet, umilę życie im Unicestwienie śmieci, marzyłem o tym skrycie I dziś zrobię Columbine tu, ale na większą skalę Breivik do mnie pisze o fotkę z autografem Kule z M16, gaśnie płomień wiedzy Czuję krew a właśnie strasznie to mnie cieszy Dzisiaj wszyscy są równi, studia bez podziałów przecież Wykładowcy, sprzątaczki, wszyscy na glebie Chcieli się studenci po sesji rozerwać, wiadomo Gdy kule rozrywają ich ciała, czują się nieswojo Chcieli pływać w basenie, w trupa zalani Pływają we własnych flakach i wyrzygują organy Chuj im w dupę, wychodzę stąd Odbieram dyplom kurwa bo nie mam w co wytrzeć rąk Idę przed siebie, mnóstwo ciekawych ludzi wokół żartuję kurwa same bandy jebanych idiotów Żule chcą żebym się im dorzucił do browara Oddałbym wam nawet nerki ale raczej wypierdalać Zająłbym się wami, nawet przy pomocy brzytwy Macie szczęście, zauważyłem pasożyty z Green Peace Dzień dobry, chciałem złożyć datek na pomoc zwierzętom Dziękuję, teraz upierdolę pani łeb maczetą Wsadzam kosę do mordy, jak do automatu żeton I okradam ją z drobnych bo potrzebuję na detoks Chuj z tym, idę na wixę, techno party Białe rękawiczki a w obu dłoniach wiertarki Nie szukam dziury w całym, podziurawię cały parkiet Blood On The Dancefloor, remix, dubstep Z hymnem na ustach wpadam do redakcji Wyborczej Opróżniam magazynek, kurwa za Polskę Co mam jeszcze rozpierdolić, kurwa nie wiem sam A tu siedziba korporacji która cięła mnie na hajs Wpadam, gabinet szefa, zabiję cwela Wykastruję, a zszywaczem przymocuję do fotela I wracam na ulicę, liczę ile kul zostało Wystarczy żeby odjebać jeszcze paru pedałów Ciągle mi mało ciał, to zabijania szał Chcę by każdy się bał, gdy broń wypala blau Mógłbym tak bez końca, lub do końca Świata raczej Ale kurwa mać, padły mi baterie w padzie Jeszcze przyjdzie taki dzień, kiedy wyjdę na ulicę I odbieranie życia zacznę wcielać w życie [Tekst - Rap Genius Polska]