Ede - Gdziekolwiek byś szedł lyrics

Published

0 107 0

Ede - Gdziekolwiek byś szedł lyrics

[Zwrotka 1: Hukos] Tylko niebo jest granicą, dla nas niebo kładą w trumnę To nie stukot kroków śmierci, to stukanie w klawiaturę Mamo zamknij drzwi, kreślę krzyż to długa droga Biorę kilku kumpli, dobre buty, suchy prowiant To nasza wojna brat, więc kiedy odniosę ranę Podnieś mnie, otrzep mundur i weź pod ramię Spieczone usta, kropla wody, pójdźmy tam razem Pola bitew są brunatne, bo wsiąka w nie krew przegranych Wątrobiane plamy, kurze łapki pod oczami Kiedy ten czas nadejdzie, powspominamy Na razie z ich nienawiści zbudujmy łuk triumfalny Niebieskie ptaki lecą ponad złote tarasy Przyjaciół liczę na palcach, osiem miejsc na dłoniach środkowe dawno zajęte, nie zapomnę o wrogach Zatrutym piórem biografię piszą, z nami nie byli Droga od dziecka do mężczyzny, skurwysyny [Refren] x4 I pamiętaj ej, gdziekolwiek byś szedł żeby wziąć ze sobą kumpla, albo dwóch czy trzech [Zwrotka 2: Bezczel] Od kiedy pamiętam zawsze miałem zioma, nawet dwóch czy trzech Razem przez życie całe, z dumą szliśmy wzdłuż i wszerz I mów co chcesz, dziś co drugi już ma rodzinę I mało czasu na to by się spotkać na godzinę W hołdzie wszystkim w bliskim, w Anglii, w Stanach, w Polsce Pamiętam jak za małolata mieliśmy w planach forsę Codzienność przerysowana, wyimaginowana Fatamorgana dla nas dramat, niespodziewana zmiana na gorsze Często wracamy myślami ze łzami w oczach Do czasów gdy byliśmy szczylami z marzeniami popatrz Chłopaku spełniamy te plany, nie bujamy w obłokach Od czasu do czasu się spotykamy i wspominamy to Borykamy się z problemami, zawieszeni w próżni wraz Ze wzrostem różnic, nas nie poróżnił czas W obliczu różnych spraw, jeden za drugim w ogień skakał Bo taka nasza natura człowiek [Refren] x4 [Zwrotka 3: Ede] W życiu nie ma spacji, podróż lat, miesięcy, nocy Nie nastawisz nawigacji, pieprzyć gwiazdę północy Sam toczysz głaz, oczy nie widzą po nocy przypał Jeszcze zabij ojca, a dasz przykład kompleksu Edypa Tu nasza wojna, witam, przeciwnicy giną, finał Dwadzieścia siedem lat, świat jak ta Iwo Jima Na drodze spotkasz skurwysyna, nie jednego wroga Ale razem mamy moc i siłę jak Supernova Czasem mika sonar, trzęsie grunt aż kurwa mać Aż się odechciewa jeść, aż się odechciewa spać Mały Picolla, ale nikt nie daje, wszyscy biorą Kumpli dwóch czy trzech, reszta pisze ci nekrolog Ema solo co, nie masz szans tu na tej ziemi To jak horrorcore, żywcem zeżrą cię te hieny Maszerujemy, wąskimi torami życia I pamiętaj ej, dla nas niebo to granica [Refren] x4 [Tekst - Rap Genius Polska]