DNA - Femme fatale lyrics

Published

0 215 0

DNA - Femme fatale lyrics

[Intro] Nie wiesz jak to jest, kiedy zakładam swoje ciemne okulary nocą widzę więcej niż inni. Wszystko co było dotychczas wydaje się takie proste [Zwrotka 1] Przysłania cały twój świat, kiedy wypina dupę Jej ulubiona pozycja: nie na psa, a na sukę Chce coś z życia, wie, że skończy się zgonem Piękne ciało, jak każde inne gdy rozłożone Chce coś z życia, atramentu nocy treści, nie formy Zbiera pamiątki z miejsc swoich zbrodni Chce coś z życia, jest tu gdzie szelest, dzieciak, papier Gdzie pije się krew ludzi i żywi ich strachem Nie jest tępą rurą jak te wszystkie inne dupy Pieniądze szczęścia nie dają, dają je zakupy Image twojej ex, był chuja przy niej wart Czarny lok, puszczał farbę, na styrany kark Nie zobaczysz jej raczej wśród sprzątaczek Jej uniform to latex, słuchaj dzieciaku Jędrne uda, mokra, gorąca pizda Na jej nogach, nie odnajdziesz siatki żylaków Dla twoich starych, prawdopodobnie, jest przeklęta Nie każdy szanuje pracę w biurze obsługi klienta Pamiętaj, za każdym razem gdy się przytula Diabeł tkwi w szczegółach, uściśnij dłoń, połóż króla [Refren] Jej każdy ruch, smak tych ust, kształtny biust Ona jest jak w dłoni nóż Do twojej kieszeni wejdzie twoją ręką Uno momento, zwolnij tempo Zakładasz jej kajdanki, na oczy wiążesz szal Ona wbije Cię na pal, Femme Fatale Czułe podszepty na twoje ucho Jest twoją suką, najlepszą suką [Zwrotka 2] Stop klatka, psychodeliczne światła w orgii Studiujesz szczegóły jej anatomii Mokry orgazm, soki z parującej cipki Odpowiedź na każdego mężczyzny skryte modlitwy Przebrana za zakonnicę, ty pod jej habitem Gotowa na gromnice Ty liżesz jej... I.. i nie ważna cała reszta (reszta) Kiedy na niej się rozgrzeszasz Każda noc, poza nią żadna się nie liczy Po portalach szukacie wspólnie niewolnicy Nie wiesz, nie wiesz co tracisz leszczu Nigdy sucha, jak lato bez deszczu Jej słodka, otwarta tylko dla Ciebie rana Wabi jak darmowy kibel na złoty strzał narkomana Chociaż ona na kolanach, trzyma Cię za jaja Kocha kochać, kocha być kochana [Refren] [Zwrotka 3] Mógłbyś porwać z nią samolot, wy dwoje, sami Tymczasem leżysz z głową między jej udami Jesz ustami, dla niej to chleb powszedni Ty czujesz się jak wegetarianin w rzeźni Kiedy stoi przed Tobą naga Skurwysynu, bądź mocny i opuść szlaban Gdyby chciała Cię kiedykolwiek zostawić Wiesz, że będziesz musiał ją i siebie zabić Liże Cię po twarzy czysty atawizm sapie Ciągniesz ją za włosy, opierasz o parapet Pierdolony skowyt z okna nocy dziewięć godzin Likantropia, zwierzęca satysfakcja A po stosunku pocałunek, niby szuka pocałunku Uciekając z rana, tylko udaje wstyd Boże, co byśmy zrobili bez tych cip [Refren]