Dinal - Mili ludzie lyrics

Published

0 547 0

Dinal - Mili ludzie lyrics

[Urbek] Wiesz, że używam biegle przekleństw (że niby jak?) Pewnie słyszeli o mnie w piekle Jak klient się piekli to niech założy krawat I nie wkurwia ucha, słyszałeś, że ostry palant Zaraz, szukasz dymu? Wpadaj, jaram aż zalegnę Choć każdy gada, co I jak, ale tam saletrę Mam się bawić w niuanse, kiedy nagrywam to LP E-e, zero zabawy, bo się przecież nie rozerwę I nikt mnie nie lubi, kupi spluwę, przyjdzie mi robić krzywdę Nie, ale klamka otwiera wszystkie drzwi, rap biznes? Nie błysnę, jestem zbyt ciemny by zaistnieć w nim Może mam zbyt wiele na karku, coś jak Mr. T Bo, ej, Lodi Dodi, lubimy się bawić Nie chcemy kłopotów I nie szukamy zwady I ja mam nadzieję, że to pojmie ktoś A jeśli nie to ja będę jak, ehe, cokolwiek wosk [Ref.] Jest nas trzech, uprzejmych w kurwe I sympatycznych w chuj, ale wciąż ktoś ma bulwers A życie jest jak dziwka, na, na, na [Mejdej] Ten wąs nie zaczepia nikogo sam A jeśli go atakujesz konsekwencją jest bam bam Mukafanga, wolę spoks co dzień Mej - milszy gość niż Gość Niedzielny Miły kot jak Garfield, myślę dużo Ale nie mówię nic jak Garfield, zakmiń Imitacji dużo udających szczęście Dziwnym nie jest, że mam lekceważące podejście Jest dużo rzeczy, które cieszą, mało mnie jara Jest mało rzeczy, które śmieszą, za to się staram Bardzo, czasem gardząc przeciętną szansą Wiesz, pieprzyć małe szczęścia jak Janson Jak coś – jestem Mej, lub Mejdej, moje drugie imię Jestem sobie a zazdrosne gnoje chcą bym wymiękł Więc o co chodzi? Kto wypuścił psy? Przecież jestem dobry, nie jestem zły [Ref.] Jest nas trzech, uprzejmych w chuj I sympatycznych w chuj, ale wciąż ktoś ma bulwers A życie jest jak dziwka, na, na, na [wa*kz] Wzrasta gniew na hasła w stylu „hajs za grę” Zwłaszcza, że zna nas garstka, tylu ma nas gdzieś On Da Grind, jak Masta Ace, to nasz świat Znasz to uczucie jak Isaac Hayes, kochasz rap Miewam sen, jak pastor Martin King Własne studio, label, Aston Martin I Robię jointy ale nie zaciągam się jak Clinton Nie mam długów za winyle, siekam hip-hop Budzę się, a tu zamiast studia studia Siedzę z tyłu, słucham jakiegoś kurwa, durnia Nie wiem, może robię z igły widły Ale nie zna takich słów jak Wrigley Spearmint Ale spoko, dalej jestem miły dość Limitem jest niebo, coś jak Biggie Smalls Uśmiecham się, wiem, że nie mam zawsze racji A najlepsza zemsta to brak reakcji Nie będę grał gangstera jak Marlon Brando Będę stał z boku z moją bandą gardząc branżą Obrażony na świat, że nie kupił mnie hip hop Marny hajs, a i sztuki nie piszczą