Deys - Odwołać lyrics

Published

0 70 0

Deys - Odwołać lyrics

[Intro] Ej, niby każdy raper musi storytelling... Ja wam, kurwa, zrobię storytelling [Verse 1] Ma tusz na przedramieniu, żeby jej przypominał Ma tusz na przedramieniu, coś jakbym po niej pisał Trochę metalu w uszach, trochę metalu w ustach Trochę wkurwienia w wewnątrz z objawem na spojówkach Pijemy wódkę w parku, palimy szlugi w parku Godzina taka w parku, że słychać szum awantur Mowi mi coś o wczoraj, mowi o lepszych czasach Tematy nie są miłe, ale nam to wystarcza Wystarcza mi, że razem procenty na podbródkach I że się krzywi trochę, bo koniec w Coli butlach I z całą bandą, kurwa, zaczęlibyście jęczeć Po chwili mamy remis tu jak mundial 010 Pora na ruchy, choć chodniki niewyraźne Ja włączam se agresor, ona jeszcze grację Spacerem twardo w miejsce, które już dobrze znamy Co chwilę chwyta mocniej, jak obcinają chamy To nie, że strach opętał, wie, że mi niewiele trzeba Dlatego szarpie mocniej, żebym się nie pogrzebał Ze złości do usmiechu, znow zaczyna coś tam nucić Już mamy własne hymny i wrzeszczymy je do ludzi Co z tego, że się patrzą, któregoś opierdala Koleś sobie zanika, bo widzi jaka skala Nie mówi mi jak dama, nie pieprzy się z słownikiem I mnie nie wkurwia przy tym jak sterta tępych dziwek [Bridge] Mówię jak jest jak amerykański Polak Lubimy zapominać o tym, że jutro nas woła Chcemy odwołać coś, chcemy odwołać coś Chcemy odwołać coś, chcemy odwołać [Verse 2] W końcu grane wejście, jakieś security, znany klub Wchodzę, ona znika, potem przynosi mi biały puch Leci w parkiet, wie że patrzę, goście jacys tanczą, magnes Jasne, ona nawet nie chce drasnąć ich jak zawsze Olewa tamte tańce, bo już zaczęli się kleić Ciśniemy bar, kibel, bar, puder, bar, kielich Godzina taka w końcu, że clubbing'i juz nie spoko Mówi mi "Pieprzyć to" i zostawiamy klub za sobą Przebija się poranek i prowadzę ją na chatę Na jej chatę, chamie, czaisz? To nie proste są relacje Stoimy tak pod blokiem, tak się składa, że mam prezent Za nasze czasy poszarpane każdym chorym setem Jakiś wisiorek czy coś, ale ma fajny symbol Z tym znakiem wymawiamy siebie, coś jak z fonetyką Zczaiła to od razu, zobaczyłem w czerni źrenic Przytulam i zawijam w kwadrat, muszę się przylepić Rano poszła w tyrę, a wracała wieczorem Dwóch najebanych typów pyta "Kurwa, skąd wisiorek?" Zwykle nie ma zwyczaju, żeby z takimi rozmawiać Na nieszczescie jej, akurat im to max nie odpowiada W końcu zaczynają szarpać, lep, lep, pięść, krew, krew Nie mają wyczucia, ona traci czucie też, też Nie mają wyczucia, ona traci czucie też też Nie mają wyczucia, ona traci, traci, traci