Danny [PL] - Szansa lyrics

Published

0 70 0

Danny [PL] - Szansa lyrics

[Bridge: VNM x4] Jestem młody, szarość życia tłamszę [Zwrotka 1: VNM] Kiedyś w wywiadzie u Rawicza mówiłem że gdybym Zginął w wypadku grymas twarzy byłby prze szczęśliwy Bo miałem zajebiste życie, mógłbym zejść już niby Ale najebani kierowcy na polskich drogach jak widać dawali mi szansę By móc zostawić jeszcze minimi po sobie Prędzej three sixty w grobie zrobię niż to zrobię Dwie kochanki Sokoła przejąłem Dziś są moje, gdzieś na winklu stoję W tył dekady półtorej solo, tam piwko robię Banglam to z walkmana na słuchawkach za dziesięć złotych Co mnie czeka jeszcze nie wiedziałem Chińskie ciasteczka jadłem razem z papierkiem Potem mój deal wbił ale nie, nie była to szansa Do will win tak jak niby z moją ostatnią Nie mówię tu o boksie ale ja pierdole tam planowo grany ring był Ciekawe co tu by było gdyby Tego już się nie dowiem i ona mi nie, nie powie Ciekawe czy wie co robię Zapominam już o tym jak to było gdy stoi na plaży na Karaibach I obserwuje jak zenit płonie, zrobiłem to [Refren: Danny x2] Goniąc marzenia ciągle chcemy brać, chcemy brać Goniąc już nie liczymy strat, nie liczymy szans Za dużo tu się zmienia w nas, zmienia w nas Za dużo zmienia nie na czas [Zwrotka 2: Danny] Siódma klasa, pierwsze najki Osiem na dziesięć zza łuku, do tego skarbnik W Stanach miałbym jeszcze pionę z matmy Tu lekarze straszą mamę że nie dotrwam osiemnastki Urodzony z jedynką dosłownie choć w skali Apgara to marny wynik Miesiące w szpitalach i lata starania, niepewność aż w końcu natrafili Deal na chacie, psy na chacie, dobra bajka, podpisany papier Poszło w papier, chuj w tą pracę, w domu liść na jape, ale wciąż miałem gdzie spać Uzależniony od łamania własnych granic, czułem jakby ktoś krzyknął głucho start Z wrażenia zapomniałem jaki miał być ten plan Ambicje, buty i przyjaźnie na jard Wszystko żeby usłyszeć że jej świat to ja A miała być przecież tylko na raz Czemu zmieniam stację jak leci Bonnie i Clyde I jakbym nie spotkał tej jednej jedynej to czułbym nadal ten jad Ile trzeba nam szans by wreszcie zrozumieć że miłość to nie gotowość do zmian [Bridge: Kuba Knap x4] Jestem młody, szarość życia tłamszę [Refren x2] [Zwrotka 3: Kuba Knap] Męciu, każda chwila to kolejna plansza Trasa, czterdzieści siedem tysięcy kilometrów Pierdolony wariat Knap, nie wie gdzie leci Sam a powtarza nie stój bo szanse giną w miejscu, nie stój Bo gdy plączesz się w walce o prestiż Ja kombinuję jak wyrwać się z macek bestii Zacząłem od szczania na ryj, pomysł jest jej więc giń szmato Rozdziały jakieś bym skreślił Jak kontempluję za życia stany śmierci Cała zabawa z chlania w tym Że królik którego gonisz to kłamstwo, ty Pomyśl bo warto, co szansą jest Bo sumienie ci obwiśnie jak Dolly Parton cyc Kto idzie z prawdą, rytm Z gruzów moja banda zbiera się wartko Patrz pod nogi, zobaczysz syf, my okrągły horyzont, styl Wirujący jak Yoshimitsu i co najlepsze oni to widzą Tutaj teza Mesa się znów potwierdza Szefem internetu jest duch Goebbels'a To realny świat, daje szansę nam I mnie wkurwia w chuj jak mówisz, że nie jest tak Masz tu milion bodźców czyli milion opcji Jak wybierasz najgorszą to oprzytomnij Możesz sądzić po tym Boże kto mi drogę powyginał Mordo, ty sam rozwiń [Refren x2] [Teksty i adnotacje na Rap Genius Polska]