[Zwrotka 1: Małolat]
Kiedy nie martwię się o hajs, odpoczywam, mam na to czas
Widzę to w najlepszych snach, a nie tam gdzie chcą mózgi prać
Pośpiech to straszny gad. Wyrobi mnie na czas jak blać
Czuję ciągle, że mi go brak, jakby mieli przyjść po dług na dniach
Znowu deadline, jestem w proszku jak w nosie trochę koksu
Wciskam gaz ale stoję w korku, dzwoni telefon, to nie od ziomków
Znowu goni mnie sporo kosztów, chciałbym żeby to minęło w końcu
Dla mnie to zbyt dużo bodźców, chuja wartych jak szama w proszku
Wszystko ASAP, wszystko na wczoraj. Teraz muszę być jak automat
Mówią, że wyśpię się kiedy skonam. Chyba nie wiedzą, że budzą potwora
Za krótki sen, co to za pora? Latam od rana tak do wieczora
Światła dawno zgasły w innych domach, powoli robię się zły jak kamora
Nie wiem co to za wyścig szczurów. Nie jestem aż tak przyparty do muru
I choć nie mam na sobie garnituru, znowu się spieszę i wszystko po chuju
Biorę kawę już po Red Bull'u. Czas dla mnie nie ma skrupułów
Chciałbym się czuć teraz jak w ulu, być tylko z nią i butelką rumu
[Refren x2]
Mam teraz na głowie tyle spraw (milion spraw)
Znowu w to wchodzę, muszę grać (goni mnie czas)
Pod nogami ogień, burzy wokół mnie ład
Pośpiech jak kula przy nodze sprawdza na co mnie stać
[Zwrotka 2: Wuzet]
Kiedy słyszę bit jak ten (to co?) Napęd
Od razu łapię pióro i papier
Czas miksturą, którą się chlapię
Gdybym tylko mógł pominąć sen (sen)
A faktem terminy, za krótkie godziny, kilogramy spiny, rozumiemy się z Małolatem
Odwiedziłem kilka scen (i co?) i ogień
Zobaczyłem inną drogę i ciąglę mało, wyobraź sobie
Zaliczam kolejny lot, kolejny feat to mój kolejny front
Na misji z Londynu jak Bond
Turbulencje. You like it? I don't. Z miesiąca na miesiąc
I kiedy nie muszę o swoje się gryźć
Kiedy nie muszę po swoje iść
Kiedy nie muszę w pośpiechu jeść
Wtedy nie jestem taki 6 6 6
Nie zachodzę za skórę jak kleszcz
Dusza mówi wrzeszcz, ciało mówi leż, serce - pisz, wiesz
Własne zdanie, dobry bit i pozamiatane
Kiedy indziej znikniesz, zostań tu gdzie ślicznie jest mówi życie
A jej oczy szklane są, a w nich moje odbicie
Tylko ona wie co gniecie mnie
Latam rozbiegany jak szczurki na fecie, zamiast na tym bicie
Skutki odkładania niedziel, proszę napierdalaj Dubsknit'cie
Nie daje usiedzieć dziki stan, pozwala zasnąć whiskey dzban
Moje kochanie na ocieranie ran, zabiera mój czas biznesplan
To nie mój biznes, czyjś biznes w piździe mam
W pośpiechu znów wychodzi oczywiście cham
Kopię w piszczel, odchodzę gdzieś pomyśleć
Sam...
[Refren x2] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]