[Refren: Rafi] Nadal lubię, kiedy mam nieźle w czubie Nadal lubię, kiedy w myślach się gubię Nadal lubię, kiedy ja seksu spragniony A laska pokazuje mi się z jak najlepszej strony Nadal lubię, kiedy słońce razi w oczy Nadal lubię, kiedy mój wróg dupę zmoczy Nadal lubię, kiedy zielone opary Otaczają całą zgraję spizganej wiary [Zwrotka 1: Rafi] Stary, na nosie słoneczne okulary Lato w pełni i chuj, że tną komary Otaczasz się dymem, piwo zakrapiasz rymem Coraz lepsze klimaty z godziny na godzinę Skręt chodzi z ręki do ręki, a panienki Poprzez krótkie spódniczki pokazują swoje wdzięki A białasy latają z jęzorami do pasa Mogą mieć prawie każdą, kiedy w kieszeni kasa Ale są też takie, które lubią różne sporty I w targaniu lachy dziwki biją rekordy Pierdolę, przypalam, sama się nawinie lala Tylko musi być zadbana, bo ja brudne wypierdalam Nad Maltą tłum ludzi na słonecznym spacerze Jakiś łepek z dżojem w ryju mija mnie na rowerze Rozjebany na trawie, obok kumpel pizga pawie Trochę gorzej się poczuł koleś po wczorajszej zabawie Spizgany na machoń zbieram swoje ciało z trawy Każdy pełen obawy, czy to koniec już zabawy Ale gdzie tam, przecież ten dzień kończymy w klubie To jest moje życie, a ja właśnie takie lubię [Refren] [Zwrotka 2: DonGuralEsko] Jak zwykle bujana pod klatkę na śródkę Tam Rafi i ekipa jakiś piętnastu typa Gdy ich spotykam, piątka zbita z wszystkimi Jest tu ze mną Witas i są inni kuzyni I nikt mnie nie wini, że jak zwykle spóźniony Jak zwykle bit w mojej bryce wzmocniony
Bo uzależniony jestem od bitów Jak zwykle banda białasów w chmurze dymu I w morzu browarów, jak zwykle Takie tu są trendy, wszędy o tym krążą legendy że pierdolę mendy z grunwaldzkiej komendy Wiem jak i którędy przyjemnie czas spędzić Na krawędzi, lecz skrajnie, zwyczajnie Po prostu normalnie, grunwaldzko, centralnie Poddaję się łykom, buchom, oparom Rozkurwia mi łeb z siłą Kilimandżaro Czaj to, nadal lubię gdy w myślach się gubię Bo lubię ten stan, gdy w czubie nieźle mam Na tylnym siedzeniu samochodu Od wschodu do zachodu Gural kończy, koniec wywodu [Refren] [Zwrotka 3: Czarny] Rozpoczynam dzień tak, jak mam ochotę Nie wszystko, co się świeci, okaże się złotem Wisi cos w powietrzu, zielono mi już jest Człowiek potrzebuje zielonego skarbu chce Wpadam po Wojtasa, bryka też już czeka Nie może zabraknąć żadnego człowieka Który wie co jest grane, szkiełko nabijane Fiko skręca dżoja, rutynowa rola Jeszcze białe chmury pod blokiem u Elwiego Jakaś babcia krzyczy na nas z okna, my lejemy z tego Komu w drogę, temu czas, po hurtowej cenie hash Podjedziemy po czyste zielone, niemoczony gra** Kolejny skręt wypalony w samochodzie Na rtęci minus pięć, kumpel stoi na mrozie Przymarznięty do słuchawki, umawia nas po odbiór Gdy wróci to zapali, bo ciepła ma niedobór Wszystko załatwione, tapicerka chłonie dym Kierowca nic nie mówi, chyba pogodził się z tym Czy widziałeś kiedyś brykę dymiąca od środka? Chmura od wewnątrz i zewnątrz, droga niewidoczna [Refren] Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska