Ok, spytaj siebie Co jest warte uwagi, a co nie warte śliny by splunąć Co jest płodną myślą, co zużytą gumą Czym jest klasówka sprzed lat, o którą drżała matka Dziś nie pamiętam jak na nazwisko miał wychowawca Lepił nieudolnie, szkoda, że tworzywo było dzieckiem Wywiadówki, jego dekrety władzy nad królestwem Czym jest ból brzucha przed szkolną dyską Taniec, dziś tym gardzę, wtedy znaczył wszystko Jarzeniówki, wykładziny lepkie od potu i syfu Ciemne poranki, nagle to światło z sufitu Czym jest dziś dla mnie pora przed południem (snem) Wtedy długą przerwą, pod jej koniec zaczynałem już smutnieć Wiadra bzdur o jamochłonach kujonów pchały wyżej Dziś potrzebna wiedza ze szkół ma objętość dwóch łyżek Historia, dekada o królach z banknotów Lekcja o Holokauście, pół o PRL Otóż czym jest te 12 lat edukacji, niech ją diabli Zgrzytem stołów, krzeseł, suchej kredy i tablic Starszy brat wracał ze szkół kwitując dzień - kurwa mać Był punkiem, dla dyrektora łachudrą A ja wiedziałem, że te same kadry będą mnie karmić Na stołówce gdzie każdy chciał być popularny Ja też, ja też Co jest warte uwagi, a co nie warte śliny by splunąć Pierdolę świat, nie, choć mógłbym go posunąć Do odpowiedzialności za wymianę wartości Biorę old-school'owy rzutnik, serwuję slajdy dla gości Co jest warte zadumy, co nie warte uryny Bo olać, z jakiej litery mam napisać Polak Piszę z wielkiej choć kapowali na moich starych Dziś na mnie nie kapują, chcą zbić na mnie dolary Co dziś warte są przechadzki w podwarszawskich włościach mojej babci Gdzie spotykałem zagadki klasy pająki przed którymi drżę do dziś Pajęczyny, wrzucałem w nie komary, muchy i ćmy I gdy czyny by przetrwać, jego by zjeść Dawały mi emocje, a dziś sprawdzam myspace Co te warte, wiedza, że zginęła panna w wypadku Nie znałem jej, nie czuję potrzeby płaczu czy haftu Via Internet, świat jest płaski i sztywny Jedyne co trwoży, jej profil jest aktywny
Jakby miała ożyć na przełomie systemu Ludzie nie wiedzieli czemu to służy Gospodarczy krajobraz po burzy Fiaty, Polonezy dziś to jak dalecy krewni Gdy ich widzę tego skąd pochodzę jestem pewny I tak jak gawiedź za Wałęsy pytała jaki sens w tym Co będzie w 2000, czy będą Bogu wdzięczni Tak ja czuję się dziś widząc klasę średnią Różnica, ja znam odpowiedź i wiem jak zwiędną Ci bardziej wrażliwi zaczną mieć tego potąd Wierzyli kiedyś mocno, że przeciętność nie jest cnotą Kochali takich co szli pod celę zamiast do armii Dziś są nieszkodliwym owocem gospodarki To wszystko, największą ekstrawagancją jest złośliwy dowcip o szefie Co jest warte uwagi, a co nie warte śliny by splunąć Pierdolę świat, nie, choć mógłbym go posunąć Do odpowiedzialności za wymianę wartości Biorę old-school'owy rzutnik, serwuję slajdy dla gości Co jest warte zadumy, co nie warte uryny Bo olać, z jakiej litery mam napisać Polak Piszę z wielkiej choć kapowali na moich starych Dziś na mnie nie kapują, chcą zbić na mnie dolary (Rozważmy to) Co jest warta różnica między modelami komórek Dla hodowlanych dzieci, poza tym nic nie liczy się w ogóle Między komórką, a domem z dala od stolicy jest różnica Chowają się tam rówieśnicy po wyższych Gdy po pijaku krzyczy stary, chce siekierą syna przystrzyc 150 kilometrów, koło dwustu Bose stopy w błocie lub świat leżący u stóp Bose stopy pociech, których nikt nie pociesza, constans Laptopy i koks, węgiel i koks w piecach kaflowych Śląska Taki kontrast, nie zrobię z tego singla, za głośne echa Korporacyjny sąsiad z wrażenia mógłby kogoś przejechać Co jest warta ta dekada, dekada strat, JPII Edelman i Bartoszewski żyją, warto grać Póki Stasiuk goi sińce prowincji, Stańko trąbi, Krauze Koterski, chcą czegoś więcej niż kolejny thousand Bo młodzież, ta przy koktajlach pieści słowa Ja na odmułę dałbym im koktajl Mołotowa