Przyszedł dzień gdy ujrzałem drogę Ciągle podążam tam Gdzie haj mi daje głos Skręt się tli u nieba bram Uuu, pięknie jest Gdy cannabis wita mnie na dnia start I znów płonie, płonie, płonie Widzę słońce i lepszy świat 1 Ej, ganja pokazała drogę mi Zielone chmury nieba przechodzą przez drzwi Odrzucamy narkotyki, z nimi alko wir Mamy własny styl, nigdy gra** na styk Mógłbym okradać kościoły albo chlać jak żul Ale zamiast butli wódy postawiłem na skun I nie chodzi o to aby być wśród rówieśników cool Znaleźć własną drogę tu Mógłbym ćpać ten proch i zabierać hajs mamie Topić pięści w ścianie, co dzień walczyć za rany I biegając jak zombie łukiem omijać śniadanie Zamiast znaleźć drogę tu Ref.: Ganja, ganja, ganja sensimilia Nie palę już tyle, co wciąż jara ma familia Choć w uzależnieniu wcale nie jest taka silna Nigdy nią nie będzie, choć nagonka na nią pilna 2 Dziś przestałem palić już prawie w ogóle Choć były takie dni, które zamieniałem w chmurę I razem z bólem odchodziły wszystkie myśli złe Uświadomiłem sobie, że mogę też bez THC Ganja pokazała mi, że wszystko jest stanem umysłu Patrzę czysto w przyszłość i mam w chuj na nią pomysłów Przy tym tempie życia sprzyja relax dla umysłu Odpalamy tą roślinę, którą sadził dla nas Chrystus Nikt Ci nic nie każe, po swojemu ziom egzystuj U nas grozi to karą, palą bez namysłu tam gdzie Dzień Cię wita z blantem, z herbatą w filiżance W zapomnianej walce przekrwione oczy samcze Ref.: Przyszedł dzień gdy ujrzałem drogę Ciągle podążam tam Gdzie haj mi daje głos Skręt się tli u nieba bram Uuu, pięknie jest Gdy cannabis wita mnie na dnia start I znów płonie, płonie, płonie Widzę słońce i lepszy świat 3 Ganja, ganja, ganja, sensimilia Wskazała mi drogę gdzie leży moja idylla Basen i willa to dodatek jest tylko Życie jak ulotna chwila przemija, więc łap je szybko Patrzę przed siebie, muszę być siebie pewien Odpocznę w niebie, wciąż nie wiem co przyniesie jutro
Nie wiem gdzie leży kres, stres nie ma chyba nigdy końca Sam dobrze wiesz jak jest, gdy brakuje słońca Zacznij od podstaw, postaw się do pionu Zostaw to co złe, odstaw, w tych ilościach nie służy nikomu Wróć do domu, jointa odpal i pomyśl chwilę Którą to milę już bez sensu przebyłeś Ile razy się pomyliłeś tylko Ty wiesz Drogowskazy mylne, silne nieprzychylne wiatry wieją Patrzę z nadzieją na horyzontu bezkres Wiem, że jest tam miejsce, gdzie zaprowadzi serce mnie 4 Dzisiaj biegnę i nie umiem się zatrzymać W końcu zrozumiałem - najważniejsza jest rodzina Otwarte oczy, obraz sięga po horyzont Cieszą mnie zwykłe rzeczy, potrafię żyć chwilą Nie daj se wmówić, że jesteśmy nienormalni To moje życie, sam wybiorę co jest fajne Naturalne, to jest bliższe memu sercu Naturalnie do przodu, nie stać w miejscu Nie szukam dziury w całym, mam czysty umysł Idę taką drogą żeby nigdy się nie zgubić Ze mną jest od lat sensimilla Się nie zapomina, to jak pierwsza dziewczyna Nikt nigdy mnie do niczego nie zmuszał Zakazany owoc, a potrafi leczyć ducha Nie mówię o tym syfie, co jest na ulicy Sam wyhoduj, a poczujesz smak różnicy Sami zawodnicy, wokół mnie dobrzy palacze Nie mówię tu o sobie, dzisiaj mniej jaram bracie Choć ćwiczę sport, w niczym mi nie przeszkadza Usiąść se wygodnie, odpalić i zajarać Za głupoty karać, powiedz co tu dużo gadać Kat i ofiara dalej komuś przeszkadza Tracisz bliskich z powodu jarania Ile jeszcze mógłbym o tym opowiadać Ref.: Przyszedł dzień gdy ujrzałem drogę Ciągle podążam tam Gdzie haj mi daje głos Skręt się tli u nieba bram Uuu, pięknie jest Gdy cannabis wita mnie na dnia start I znów płonie, płonie, płonie Widzę słońce i lepszy świat Ganja, ganja, ganja sensimilia Nie palę już tyle, co wciąż jara ma familia Choć w uzależnieniu wcale nie jest taka silna Nigdy nią nie będzie, choć nagonka na nią pilna