[Verse 1: Profeat] Zanurzam w czerni kolejny akapit Ironizuję tak często jakbym se włączył negatyw Lubie ciężką stopę wiesz pierdole mandaty Cięty język, jak prorok kiedy trafił za kraty Mam żyletki ostre w każdym zdaniu Czekam aż się potkniesz albo wpierdolisz z gadką Zrobię Ci uśmiech Chelsea, jakbym był Green Street Hoolsem Lubisz ciętą ripostę? Skurwysynu mam to Skurwysynu gram w to z całą bandą świrów Zalewamy miasto w pełni to przypływ stylu Żyjemy częściej nocą - wysyp bladych ryjów Ale jak przejmujemy mikrofon widzisz tłum bladych ryjów To palewave synu - nowa marka w tej grze Niezależnie tworzymy nowy nurt jak Pearl Jam W czasach, gdy raperzy stają na rzęsach, by mieć metkę Ja mam bekę. Zamykam nowy materiał w bletkę Odpal to, podaj dalej w obieg po trzech Jeden raz nie wystarczy, żeby weszło Ci w krew Uważaj możesz się sparzyć - flow gorące jak piec Wciąż napierdalam kawałki chociaż mam słabość do drzew Ty weź głęboki wdech, wiesz? Znów się unosisz to wejdź zejdź Stój i pokaż jak to robisz, jak wiesz jak się nosić Wiedz, że teraz twoje ubranie jest zbędne [Verse 2: Profeat] Ten profeat coś pieprzy ostatnio.. No... Nie wychodzę z kuchni
Dowiedz się lepiej co z twoją panną łajzo, wciąż szuka wymówki Wczoraj bolała ją głowa - no hardkor - i coś tam, że gotować obiad już musi Wiesz nie jestem wybredny za bardzo, ale akurat mnie naszło na sushi Znowu się krztusisz, tak dobre kawałki, że żadnego nie chcesz odpuścić Myślisz, że dojdziesz gdzie jestem? Głupi Nie po to podniosłem poprzeczkę, by teraz opuścić Pije wódeczkę i obmyślam ruchy Kminie tu więcej niż mogłeś przypuścić Naciskam enter i odsyłam suki, bo lecę po więcej niż casual booking Filozof jest z dupy to kieruj nie do mnie Masz swoją korbę to kręć ją spokojnie Mogę wybuchnąć, gdy mi męczysz torbę Jak pechowy żołnierz tu jestem na bombie Ale stoję pewnie, przerobiłem więcej tematu niż szkoły średnie Znowu krzyczą: Mayday, chcieli se polatać, muszą spadać, bo to moja przestrzeń Czas wyciągnąć, jak fiskus, łapy po więcej Nie czekam na winklu, aż coś los mi ześle Konsekwentnie wydeptuję swoją ścieżkę od lat Nie obchodzi mnie gdzie stado ofensywnie podąża Mam pełne ręce roboty, słysząc moją ksywę skurwysynu musisz wiedzieć o tym Na szlifowaniu stylu wylałem siódme poty Nie spocznę szczylu na swojej drodze po profit