[Hook x2]
Od nałogu do nałogu, od nałogu do nałogu, od nałogu do nałogu
Świat odwróconego dekalogu
[Verse 1: Nullo]
Na życia progu, zapytasz bogów, który z nałogów
Spalił nas na popiół w krainach pokus
Gdzie h**na w bloku krąży jak radiowóz po zmroku
Gdzieś na poboczu dziewczyna nie zna wyrazu jego wzroku
Gdy ją dyma dzwoni żona, odbierz dziewczynki z przedszkola
Sama opróżniła cztery drinki i twierdzi, że jest chora
Mimo, że późna pora. Najpierw, myśli skąd skołować wora
Bo nie umie funkcjonować po tym problem znika jak kamfora
Odpala szluga od szlugi ma długi chce w kredo
Mówi, że spłaci te długi do dziesiątego przyszłego
Miał zrobić zakupy w Eko, obiecał sobie duży detox
A dalej kurzy nie odmawia grubym ściechom
Nie ma wódy, kurwa! Dzisiaj mają przyjść znajomi
Myśląc o tym wrzuca do maszyny ostatni plik kabony
Nieświadomy czasu w końcu odbiera telefon i słyszy:
"Proszę odebrać dzieci, bo telefon Pańskiej żony milczy"
[Hook x2]
[Verse 2: Pork Pores]
Mówisz kiedyś było lepiej choć stały tutaj jabole
Dziś wódka na stole, Statoil 24 nie budka na dole
Gorące udka i bronek, lufka, lolek, chińska zupka
Lodówka na chodzie, na ręku podróbka Rolex
Twój koleś gdzieś ukradł mamonę, przyniósł trochę futra i cole
Świeci jak ultrafiolet, więc wpuszczasz go z Bogiem
Za progiem się buja jak łódka na wodzie, blond nówka na chodzie
Wyrwana przez kumpla jak ta reklamówka w społem
Za nimi kolejno rozwódka z Twym ziomem, słaba w rozmówkach na co dzień
Jest jak taksówka, też ma taksometr!
Za nią kolejna grupka, trwa ich wędrówka a alko na mrozie
Alko działa jak łapówka, jak kroplówka w kołchozie!
Powiesz, kiedyś było lepiej choć stały tutaj jabole
Dziś wódka na stole, tam gdzie stały łóżka piętrowe
I tylko bruzda na twym czole powiększa układ a tobie
Lecą jebana lata druzgocąc włókna nerwowe
[Hook x2]
[Verse 3: Szad]
Zostaw mnie, kurwa! Ja nie chce! Odpierdol się
W duszy wrzeszczę! Mówiłem, że nigdy więcej
To nie mi się trzęsą ręce! Od wczoraj dni święte święcę
Wypierdolę cię! Wypędzę! Wystarczy znaleźć zajęcie
Potem wytrwać w przysiędze, nic więcej już nie myślę, rozgoniłem myśli, psi spęd[?]
Spiszę kilka słów z pietyzmem, może na minute przysnę
Już nie myślę, jestem czysty - w próżnię ciśnień grzebię zmysły
Jak tym wszystkim w kurwę pizgnę to nadejdą kataklizmy
To nie ja mam w oczach ściany jak psychicznie poszarpany, połamany
Oszalały, podrapany, skołatany
To zaledwie parę minut jest z pustyni do sawanny
Pierdolę, już nie dam rady! Blisko mamy do karty za monetami
Zostaw, mówię, ile można! Może raz na jakiś czas
Dzisiaj los da, kurwa, nie ma takich szans
Tylko raz tu, ty to znasz ból, w potrzasku, ryk pojazdu
Do tej samej rzeki nasz ruch, ile by nie było nas tu [Tekst - Rap Genius Polska]