[Zwrotka 1: Kamgur] Chciałbym po prostu żyć życiem Mieć w dupie to - znaczy się martwić o przeżycie Czy będę w stanie zapewnić byt rodzinie A co mi bliskie nigdy nie zginie Chciałbym po prostu mieć chwilę Dla siebie, wyjść gdzieś na tydzień Zniknąć. Nie ma mnie. Widzę: Negatywu tyle dookoła Otwórz oko ziomal a nie browar Można dostrzec światło, aż tak źle nie jest by się chować żyć od nowa Myśl - mnie prowadź Słuchaj wnętrza a nie zioma Ma mowa - zwyczajna Z bloku chłopak Na 33 obrotach, jedna miłość Sampel kocham Rodzina, detale - nie rozmawiamy Wcale. Smutne żale Cel to biec dalej jak pies w szale Można oszaleć od tych mas Dlatego staram rap-lek podawać Ej Bak. Podobno mamy talent Sukces w kieszeni Kątem źrenic i tak nie możemy znaleźć Nie sięgamy, przepierdalamy czas Marnowany czas, nie ubłagany Nie intere mnie famy Fame, female, one słuchają mnie stale Z tłumu wychwytywane Ale co z tego, kiedy nie mam tej jedynej, ego Record pozostaje, szkolny talent przejebałem Płyta na kilometr? Nie widzę tego dalej Poluje na mieszkanie, na studia uciec. Dalej Jedno z moich marzeń Grunt to dążyć na nie, a nie. Nie inaczej Znów się gubię w membranie Zamieszkać razem i postawić na działanie żyć rapem, 500 kilometrów na dzień Na razie wygląda na to za granicę wyjadę z bratem Po to by chociaż te 500 trzymać w łapie Godne, chociaż i tak tam to drobne Problem - wstać czy jechać, czy Na garnuszku poczekać? Staruszku, nie mogę czekać, muszę jechać Chcę się sam utrzymywać, na własnych Błędach przejechać. Wiem
To może być nietakt A może nie tak, a może letarg A może przestać działać na Tourette'a Chaos, słów nie mało Kontakt? Słaby dialog Wiem, oddałem ciało Indywidualista - na zmiany nie licz Profesjonalista w tekstach - może ktoś doceni Moim celem nie jest przesyt - a styl i jakość Stąd ten youtube'owy niebyt i tak znajomi Kojarzą, znają Pierwsze nagrywki i to jak one powstają Narzekają, że full edition nie dostają Sory mami ale goni mnie dziś mix, feat za nic Spory grafik jak dynamit. Jeb, bit, zanik zabił To ta inność tak pierdoli Widzisz winność wobec koli Masz ich więcej niż zawsze słabej woli I tak widząc z drugiej medalu strony To ta inność tak upaja Pozwala wyjść przed szereg, poza nawias To stawiam na pierwszej linii, awans I tak widząc z pierwszej medalu strony To ta inność tak pierdoli Powoli, daje możliwość szkolić Osobowości monit, alienacji eolit I tak widząc z drugiej medalu strony To ta inność tak upaja, wyzwala ogień Z wnętrza rozpalać, wulkan, huragan Emocji nawał I tak widząc z pierwszej medalu strony To ta inność tak pierdoli Nie mogę wyzwolić się spod wpływu fobii Chciałbym żeby każdy miał dobrobyt Artysta cierpi za miliony (artysta cierpi za miliony) [Refren] Dwie strony, dwie strony, medalu motyw Wpadam w kłopoty, by potem loty Popierdolony system, widzę jego przewody Algorytm zbyt skomplikowany, złożony jak ja [Zwrotka 2: Bak] [Refren] [Zwrotka 3: Kaz] Duszę się Ja chcę uciec najlepiej jak najdalej Ty rozeznaj temat Dusza i serce [Refren]