[Zwrotka 1]
Bezinteresowna pomoc, a nie bezsensowna przemoc
To nasze motto, siła, życiowe dzieło
Zrobisz coś w końcu, czy się będziesz wiecznie bał
Lepszy heroiczny czyn niż h**nowy strzał
Choć prawda czasem smutna nie mniej jak Kasia Smutniak
Prawda do przyjęcia trudna, okrutna, chuj tam
Mówisz że mój rap to siedlisko wszelkich chorób
Będę walczył o swoje jak ta mrówka z Salwadoru
Wyrządzam ludziom krzywdę jeśli mam prawdziwy powód
Bo przemoc nie jest rozrywką jedynie narzędziem ziomuś
Ten zielonogórski proces to była zwyczajna farsa
Żadna kurwa nie pokaże mi juz środkowego palca
I choć to żaden punchline wiem po czyjej stronie racja
Bo powracam silniejszy niż przedtem, Reedukacja
SLU gangsta wprost z jeżyckiego miasta
Zapraszam, sprawdź nas, zresztą kto nas już nie sprawdzał
[Refren]
To był dobry rok tak jak cała dekada
2011 witam, tak dziś się składa
Że wciąż opowiadam jak lecą lata
A my wciąż w tym biznesie, ta gra trwa nadal
Styczeń ja już piszę, luty, marzec, kwiecień
Maj, czerwiec kilka imprez
Lipiec, sierpień, wrzesień mym miesiącem
W październiku do studia, listopad, grudzień
[Zwrotka 2]
Przychodzę na koncerty żeby wesprzeć artystę
A ty siedź na zapleczu póki nie zabraknie czystej
Jebane gwiazdy co wydały jeden mixtape
Myślą, że rządzą, bo im dzieci liżą pizdę
Co to za podejście bez szacunku dla pionierów
Zapomnieli sukinsyny skąd się to wszystko wzięło
Przebujanych pojebańców rozpoznaję tu od razu
Bo fiksują jak Jeff Goldblum w podwójnym kamuflażu
Możesz tylko pomarzyć o rekordowej sprzedaży
Nawet jeśli ta sprzedaż nie jest najważniejsza jarzysz
Nieodp**ni na sławę, dobra będę się streszczał
Masz kompleksy to bankowo odnajdziesz siebie w tych wersach
To dla mnie oczywiste, więcej niż pewne
Jak to, że headliner na trasie jest tylko jeden
W mordzie masz knebel, bo jesteś wackiem
I dlatego na koncerty lepiej zatrudniaj klakę
[Refren]
To był dobry rok tak jak cała dekada
2011 witam, tak dziś się składa
Że wciąż opowiadam jak lecą lata
A my wciąż w tym biznesie, ta gra trwa nadal
Styczeń ja już piszę, luty, marzec, kwiecień
Maj, czerwiec kilka imprez
Lipiec, sierpień, wrzesień mym miesiącem
W październiku do studia, listopad, grudzień
[Zwrotka 3]
To był dobry rok, poprzedni niczego sobie
Dom zły przeszłością człowiek teraz już to wiem
Choć bywało ze mną różnie ziomuś też się zdarzyło
Przeżyć na scenie załamkę jak ex w San Bernardino
Spróbuj skumać teksty żeby brać je na poważnie
Te komercyjne stacje chciały zrobić ze mnie miazgę
Ponoć w oczach mam szaleństwo za to oni maja zaćmę
Sprzedają motłochowi rozdmuchaną sensację
Znów wojnę zacznę, zdolny to wszystkiego złego
Ten świat kocha świrów więc powracam w wielkim stylu
Dosyć mam syfu synu za twarde nawijki
Zdobyłem miękkie dywany i miękkie ręczniki
Będąc na szczycie świata jak James Cagney całkiem szczery
Tak nawijam pod bangery autorstwa Decksa, Magiery
Odczuwam upływ czasu nie żebym wypruwał flaki
Bo nadal układam tracki jak figury kuriaki
Przekonanie jest luksusem ludzi którzy stoją z boku
Ludzie żyjący w luksusie od tych dźwięków są w szoku
A życie znów dojeżdża ty wkurwiony z mocą dissu
Bo życie w tym kraju zmusza do kompromisów
[Refren]
To był dobry rok tak jak cała dekada
2011 witam, tak dziś się składa
Że wciąż opowiadam jak lecą lata
A my wciąż w tym biznesie, ta gra trwa nadal
Styczeń ja już piszę, luty, marzec, kwiecień
Maj, czerwiec kilka imprez
Lipiec, sierpień, wrzesień mym miesiącem
W październiku do studia, listopad, grudzień [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]