[Zwrotka 1: Cira]
Nie mógł zasnąć, wzywało go miasto choć
Kawalerka, stara pościel, noc
Spocona dłoń, w niej ostatni banknot
Wyszedł szybko, drzwi nie zamknął
Wdech, na ulicy był sobą
Szedł jak robot drugą drogą zła
Nie pomogą mi już inni, argh
Nie pomogą mi już inni, argh
Kroki po bruku prowadzą na sklep
Monopolowy upolowany - to jak chleb
Dwie dychy jak zmięty ochłap
Bez pychy chciał trochę pochlać
Ekspedientka jak eks namiętna
Kiedy daje mu wódkę, jest miód i mięta
Pod kurtkę chowa zdobycz, ha - obowiązki z głowy
Zdjął banderolę, ja pierdolę, jak telepie
Za moment będzie lepiej, odbija denko
I z tą piosenką przepija księżyc, drugie piękno
Pierwszy łyk i magiczne ciepło, ha balsamiczne piekło
Pierwszy pet łypie jak karmel
Słodka smuga się snuje po gardle
Łyczek, już wraca spokój
Czarny kot spaceruje po hasioku
Niebo patrzy jakoś ładniej już
Czuć się błogo nim opadnie kurz
Co za noc, dziś piją gwiazdy
Nawet tchórz staje się odważny
Co to jest strach, co porażka?
Jest dom i jego czarna flaszka
[Zwrotka 2: Nikon]
Nie odpalił peta, pół flaszki w butelce
Łyk [?] co mu zajebało serce
[?]
Pozostała flaszka i na kaca dolce
Poranne promile co chwilę dają we znaki
Wczoraj też piłeś, więc wyjeb te majaki
Fruń lekką rąsią, znów zmoczył dziąsło
Tfu!, jakoś poszło, Bóg klął za [?]
Już lepiej, przy monopolowym sklepie
[?] dziś komuś tu naklepie
A ja jebię cię, z bara bang na zaczepę
Jeden [?] na glebie
Jest zajuszony[?], załzawiony wstaje
Tamten machnął ręką, się odwrócił: "Co za frajer"
Dobrze, że flaszka cała ocalała
Co pozostało z niej na ból i na rywala?
Dla jednego łyk, dla drugiego butla
Szkło tłucze się o ryj, goodnight i do jutra
Przeleciał kiermanę, zaraz znalazł jakieś grosze
To za te promile, co mu uciekają nosem
Poszedł, gdzie? Najebany, głupi
Do sklepu obok, wiadomo co se kupi
Przyjechała kabaryna: krzyk, pokazane blaszki
Tak kończy się przygoda tygodniowej czarnej flaszki Tekst - Rap Genius Polska