Ze Gdańska flis wędrując, gdy sobie nadchodził, Stąpił we wsi do karczmy, aby się ochłodził. Ale miasto ochłody jeszcze się zapalił, Bo mu Kupido młodą gospodynią schwalił. Więc każe piwa nosić, a gospodarz baczy, Że mu do żony z wiosłem flis przymierzać raczy. Da pokój: za gościów grosz miło mu się napić, Nie każe się do łoża gospodyniej kwapić. Flis ma swą rzecz na pieczy, a gospodarz nie mniej.
Słuchajcież, kto tu sztukę wyprawi foremniej. Kiedy gospodarz nie mógł już przesiedzieć flisa: „Nie tu — pry — łgać”; wzniózwszy gzła nakrył dłonią cisa. Usnął ściany się wsparwszy. Flis ku paniej godzi. Onej też nie od tego, ręka tylko szkodzi. „Namniejsza to” — rzecze flis; także między spary W grosz ugodził dobywszy krzoski z szarawary. [Tekst i adnotacje - Genius Polska]