Uporządkowałem świat mam nadzieje, że po raz ostatni Wepchnąłem go między uszy owijając w kaszmir Dziś czuję jak rozpada się na pierwiastki Uderzając w wewnętrzną powierzchnie twarzoczaszki Znowu przeklnę kręgosłup nim zasnę Bo zamiast siedzieć prosto pochylam się nad miastem Kumple wiedzą, że garbie się od zawsze Bo nosze na barkach za duży bagaż doświadczeń Czekam aż ktoś to przerwie ściskam garść lekarstw Choć nie przełknąłem jeszcze poprzedniej Ból uwił gniazdo między 5 a 6 kręgiem I z każdym dniem wwierca się coraz głębiej Ja sięgam wgłąb szuflady po ołówek Aby spisać joint pod którąś ze starych próbek Nagle opieram dłoń o podbródek, przychodzi on I już wiem, że dziś nie napisze nic -weź się w garść, wytrwaj- -ale co teraz ? co będzie dalej ?-
Jestem słaby muszę wpakować hajs w odżywki Bo mam problem z oderwaniem warg od fifki Nie jestem wart rozgrywki a mój guz to wyrok Powiedz wszystkim, że poznałaś mój mózg na wylot Wiesz, że ból dawno we mnie wrósł Pomimo tego, że w aptekach dają względny luz za bilon Chętnie bym o tym jeszcze kilka słów nawinął Ale ostatnio w mieście o nim słuch zaginął Poznaj moich przyjaciół, siedzą przy jednym stole Chociaż wódka kiepsko dogaduje się z ketonolem Apap, jest ich ziomem i chociaż to outsider Właśnie on jako pierwszy skacze wszystkim do gardeł Dziś coraz częściej uciekam w nałóg, pisze wiersze I topię prozę życia w pokalu kiedy tylko chce wejść do konfesjonału Przychodzi on i już wiem, że już dziś nie usłyszysz nic