[Intro] Paweł Bokun Drawno Szmato śmigam z Arkońskiego na Dąbie Zawsze lepiej niz z Drawna na Arkońskie [Zwrotka 1] Ja, nie mówię szeptem, gdy mówię jak jestem Przywiązany do wyra jak tyra chce mnie wziąć w objęcie Na szczęście, pomimo paru spięć, niekoniecznie Związanych z tym wstawaniem, spanie odkładam czemprędzej I pędzę ścierając buty, nie chcę się opór spóźnić Prędzej czy później i tak mnie zmieszają z brukiem (yyy Błotem) No co ty geniuszu w białej kuli? Może byś się w końcu trochę ruszy? (Nie Paweł pomulę) Super, przemierzam życie jak spocony student Zagubiony jak hajs, który dostałem na komunię Zanudzony jak mars czekając aż tam wpadną ludzie Chociaż dzieje się tak dużo, że ledwo rejestruję Chętnie bym coś posłuchał, chętnie bym cos poruchał Chętnie bym znalazł czas na ziomów i uczucia Póki co nie ogarnę, w tydzień, miesiąc i rok Bo w moim życiu dzieje się tyle że nawet nie wiem co [Refren x2] Nawet jeśli świat postawił na tobie kropkę
To idź spać, bo na bank samo się to rozwiąże Szare dni są jak marmur, tuz za twoim oknem Żeby wyjść trochę na dwór uderzasz go łokciem [Zwrotka 2] Reasumując, mam problem z podjęciem decyzji Ja nawet się nie boję, że dostarczy mi krzywdy Ja po prostu wolę chillout z mała przerwa na prysznic Szamanie, pranie, sranie, granie, lanie bro w pyski Szare dni są jak papier niby brzydkie a hartują Ci dupę pod warunkiem że w ogóle ją masz, łapiesz? Czy ciebie też wciągnęło w podobny tan I się uśmiechasz aż do bólu, zamiast radzić se sam Zatem proponuję nam wszystkim, drogie sieroty Zróbmy parę stowarzyszeń ludzi, którzy mają dosyć I są zbyt leniwi, nawet by nic nie robić Po prostu nic co by skłoniło ich do pchnięcia życia przodem Sto tysięcy ludzi w stu tysiącach światów Mają siłę by wstawać rano i dziękować za to Panu Hallelujah! Ja tam nie należę do maniaków I będę narzekać, póki mnie nie wrzucą do piachu [Refren x2] (…)