[Verse 1]
Kurwa naprawdę czy moje odbicie to ja?
Interesuje mnie tylko odbicie od dna
Moje życia to znak, żeby nie iść tędy
Przejebałem 20 lat przez różne zakręty
Też byłem niemy, chowałem język za zęby
Też byłem ślepy, gdy patrzyłem na swe błędy
Też byłem głuchy na trafne argumenty
Zgoniłem trochę na nielegalu, robiłem przekręty
Teraz mnie leczy rap ten jestem przeklęty
Choć szczerze tym faktem jakoś nie jestem przejęty
Zawsze chciałem być prze-chujem, a nie przeciętnym
Odnalazłem w sobie mrok który jest mi tu niezbędny
Szczerze to kurwa już nie wierze w happyend-y
Więc głupia kurwo nie masz co tak szczerzyć gęby
Coś dobrego mnie spotkało, plus przejebane momenty
Dziś chce połączyć w całość rozsypane elementy
Jestem zdeterminowany by sprać was jak detergenty
To chyba czysty fart, że mam czyste dokumenty
Ciągle do ucha, kurwa, szepta mi tu głos posępny
Mój krok następny to oszukać los podstępny
Trochę spłonęło tutaj topów, wasze patenty
Zawsze chciałem być, kurwa, top, ale nie trendy
Bo każdy przebieraniec wygląda jak trędowaty
Teraz wiem co jest grane i pluje tym mendom w japy
[Refren]
Życie daje nam popalić, stąd moje zamiłowanie do dymu i zrycie bani
Czy też widzicie rzeczy w które nie wierzycie sami
Jak to odbicie co teraz stoi przed wami
Taa, życie daje nam popalić, stąd moje zamiłowanie do dymu i zrycie bani
Czy też widzicie rzeczy w które nie wierzycie sami
Jak to odbicie co teraz stoi przed wami
[Verse 2]
Znowu w śnie miałem widzenia, kurwa, jakbym siedział
Lecz wstałem, bo żeby więcej mnie on nawiedzał - nie chciałem
Bo w bani robi mi dalej gnój
Siedzi w mojej głowie i mi wizualizuje ból
Tego świata, gdy za bardzo ziom ciesze japke
To robi atak wie, że jak Adam tu zgrzeszę z jabłkiem
Nie ma bata, część sobie mojej duszy odgryzie
Bo ta szmata, zapcha Adama, zostawi ogryzek
Lecz z drugiej strony karmi mnie siłą nawijam w bębny
Czuje, że mam moc co wampirom wybija zęby
Wciąż słyszę syren śpiew, a nie chce się w nim zatracić
Spersonifikowałem tu brud do czystej postaci
I teraz pojawia się w moich oczach szaleństwo
Jak konsternacja, gdy pytali o rodzeństwo
Kłamałem, że jestem jedynakiem tu wszystkim
Bo moja siostra podziemiom leży na Rakowickim
Lecz rok temu na świat przyszła druga, to paradoks
I choćby dla niej, kurwa, podnieść się tu z ziemi staram wciąż
Wystarczająco już popłynąłem tym marnym statkiem
I to jest to co właśnie nazywam czarnym światłem
Nienawiść, kurwa, służy chcę ją wypróbować
Miłość nie wiem do czego służy nie znam tego słowa
Coraz mniej myślisz o innych i coraz bardziej o sobie
Lecz kto, kurwa, jest winny za to co chodzi nam po głowie
To świat, znowu mam ze światem problem
Jakby Karma stała obok to bym zajebał jej w mordę
Jak stajesz u mych wrót to nie zaprzeczysz pizdo
Dobrze czuje ten smród muszę się leczyć szybko
Bo już wkurwia mnie tu prawie z tych rzeczy wszystko
A mój największy wróg dalej to rzeczywistość
Patrze na ludzi zza czarnych okularów
Czas zejść na ziemie i się obudzić z tego koszmaru
[Refren]
Taa, życie daje nam popalić, stąd moje zamiłowanie do dymu i zrycie bani
Czy też widzicie rzeczy w które nie wierzycie sami
Jak to odbicie co teraz stoi przed wami
Taa, życie daje nam popalić, stąd moje zamiłowanie do dymu i zrycie bani
Czy też widzicie rzeczy w które nie wierzycie sami
Jak to odbicie co teraz stoi przed wami