Aberracja - Friday lyrics

Published

0 167 0

Aberracja - Friday lyrics

Piątki bywają pecho daaamn Co ja odpierdalam ej? Gubię myśli gubię się i nie czaję nic Zawsze coś tu muszę zjebać Boże miałeś piątek czcić Wczuci w teren jesteśmy bo tu są nasze dusze Wśród monopolowych i tagów wyrytych tuszem Z puszki ale browar pijemy z butli Jak przechylę za dużo to jestem mordo jak Bruce Lee Odważny lecę na przypał bezgranicznie oddany Nie myślę racjonalnie gubię chyba wszystkie plany Widzę dobrą niunie i ziomkami robię daaaaamn Szkoda, że nawet nie zauważa mnieeee I po tej sytuacji co mam ci powiedzieć Znowu sie najebałem tak poza tym nic konkretnie Jak zwykle szara nuda a miało być tak pięknie Poczekam na next friday a może będzie lepiej God bless friday please, god bless friday please Czcij ten piątek boże może w końcu uda sie mi God bless friday please, god bless friday please Piątek mnie prześladuje nie chcę się męczyć z tym Wbijam na winkiel zbita piona jest Kapsel leci na ziemie rutynowy dzień Swayze czy ten klimat serio jara cie? A po co mam się spinać wole wyluzować he Mijają mi całkiem spoko dni na dzielni Choć rutyna mnie dobija to na bok chowam te nerwy Szkoła dom szkoła dom szkoła dom weekend I tak w sumie to mi mija cały tydzień Wchodząc głębiej to wiesz jak jest Pytasz o pannę? Każdy idzie tam gdzie jego cel Jeden woli blondynkę drugi woli szafirkę Ja na trzeźwo nie mam zdania po pijaku każdą na chwilkę Soboty z dynxem, browarkiem, czymkolwiek Byleby się odstresować zapić mordę Poznać nową mordę i zbić z ziomkami piątkę Tak mi mijają tygodnie i jest w sumie ołkej God bless friday please, god bless friday please Czcij ten piątek boże może w końcu uda się mi God bless friday please, god bless friday please Piątek mnie prześladuje nie chcę się męczyć z tym