Abel - Marzycel lyrics

Published

0 127 0

Abel - Marzycel lyrics

[Verse 1] Jestem Abel, Smagalaz, super żołnierz A twoja ksywka, ile dałbym by sobie przypomnieć (Nic) Pic na wodę, płynę nawet gdy rzucają kłody Choć widziałeś w szklanej kuli koniec Chyba szklanym trzecim okiem w czole Nie jestem Biggie, ale zróbcie mi foto w koronie Gotowy na śmierć, a po niej nie będzie nikogo na tronie, idioto I co się spinasz? Dystans to siła, a gniew cię zabija. No to Co mi tam wróżysz? Nie jestem Nas, na grobie nie położę róży Raczej jeden mic, jeden oddech i lecę zwrotkę Jestem facetem, a nie małym chłopcem, kiedyś byłem "Kiedy byłem małym chłopcem", hej, robiłem głupoty Gubiłem czas i jakoś częściej goliłem się, hehe Sęk w tym by nikogo nie udawać Teraz robię swoje, gładzę brodę i się zastanawiam [Hook] x2 Jestem marzycielem i choć cały czas mam niewiele Zostaje marzyć wiele i widzieć cel Jestem marzycelem, a ty? [Verse 2] Stopy twardo na ziemi, głowa gdzieś tam w chmurach W sercu purpura, otoczenie to trucizna Jeden łyk #Denaturat Pełno tu tych w mundurach Ale to łatwizna robić tak by nie mogli nic skumać, głąby Choć jestem stąd mam w sobie bomby Mój świeży oddech, dla nich to wąglik Nie chcę w nic wątpić, ale krowa poglądy Lepiej czarno białe plamy niż zebry kreski i odwyk Punkt zwrotny, sam sobie, sam za siebie Mówiłem już gdzieś, że prawdziwych poznaje się w biedzie Nie chcę tu siedzieć, ci za plecami muszą już wiedzieć A zaufanie znaczy więcej niż potrafię powiedzieć Każdy śledź ma problem, widzę płotkę Każdy wers to 1000 mil żeglugi nadwodnej I weź tu powiedz słowo, powiedz zdanie Zawsze jestem obok, lecę prywatnym aeroplanem [Outro] Joł Muzyka plus słowa, od nas komplet Może ci się nie podobać, to nie mój problem Portret zwykłych ludzi, wiem, masz podobnie W moim godle prawda, nie papierki z portfela Nie wiem kto robi z kogo idiotę Słucham raperów i chcę by poznali się z polotem Nie słucham plotek, siedzę w moim okopie Wbijam im do trumny gwoździe tylko podaj mi narzędzie Spekulanci cały czas chcą węszyć Przebiegli, wszechobecni, nędzni Wersy kryją tutaj więcej niż wierszyk Iluminacja jaśniejsza niż to słońce nocą Nagrywam, i nie chcę przegrać Choć diabeł kusi, nie mam na imię Nergal Czarno-biały kot, nie kot, to nie komedia Wyglądam jak zwierzę albo pasy na jezdni Trudno odnaleźć siebie we wszystkich wątkach Kiedy z każdej strony chcą nas kąsać Kostka, los już dawno gdzieś mnie ograł I co? Błyszczę jak instrument Milesa Davisa Ten kompakt, podobno tylko nośnik A tu wybucha bomba, uczucia twojej zazdrości W moim logo most, nie palone mosty Więc siedzę w fotelu i czytam Obserwuję świat, stado, owca, baran Jestem bezsilny mimo swoich starań W kieszeni jeden talar, w głowie aparat Popełniłeś zbrodnię, wiem co cię czeka Sprawdź co to styl, stoję przy mikrofonie Nie boli mnie już łeb, nie moje spocone dłonie W sercu płonie chęć, diament, kamień w koronie Był już początek, wiesz co teraz będzie? [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]